piątek, 6 czerwca 2014

Rafał...

Na drugi dzień, gdy się obudziłam Radka już nie było w łóżku. Wstałam zobaczyć gdzie jest, ale nigdzie go nie było, za to na stole leżała kartka: " Kochanie pojechałem dzisiaj wcześniej do pracy bo mam dużo roboty, będę o 18. Jak coś to dzwoń. Kocham Cię. " Byłam szczęśliwa i miałam nadzieję, że już nic nie stanie nam na przeszkodzie do szczęścia. Potrzebowałam książek do nauki i przypomniałam sobie o proponowanej pomocy przez Rafała. Zadzwoniłam więc do niego o , której mogła bym do niego przyjechać i przejrzeć sobie te książki:
- Cześć, chciałam skorzystać z twojej pomocy związanej z książkami.
- Fajnie się cieszę.
- O której mogę przyjechać i je przejrzeć?.
- Możesz przyjechać, o której chcesz bo dzisiaj mam wolne i nigdzie się nie wybieram.
- Dobra, to ja się ogarnę i jakoś niedługo powinnam być.
- Dobrze to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zaraz po wykonaniu telefonu zabrałam się do porannej toalety oraz do zjedzenia śniadania. Podejrzewałam, że Radek nie zrobił sobie żadnego drugiego śniadania, więc postanowiłam zrobić mu pyszne kanapki i zawieźć do pracy, myślę, że się ucieszy. Za późno wyszłam z domu więc biegłam na przystanek by zdążyć na autobus o 12. Kiedy jechałam autobusem obok mnie siedziało starsze małżeństwo i widać było, że nadal bardzo się kochają, aż miło było patrzeć i miałam ogromną nadzieję, że my z Radkiem też tak kiedyś będziemy wyglądać. Rozmarzyłam się, a pomogła mi w tym muzyka, która leciała w moich słuchawka. Podczas tej jazdy miałam chwilę czasu, aby się zatrzymać i pomyśleć, zastanowić się nad swoim życiem, które tak szybko przemija. Nie ma na nic czasu, a jak jest to nie chcę się nic robić bo jest człowiek zmęczony po codziennym maratonie zmagań. Cały czas biegniemy za pieniędzmi, nie są one najważniejsze, ale są potrzebne bo bez nich nic nie ma tak naprawdę. Gdy tak biegniemy w tym maratonie, nie dostrzegamy pewnych rzeczy, szczegółów, które nas omijają, a są czasami dla kogoś bardzo ważne. Kończąc swoje rozważania skończyła się również moja podróż bo znalazłam się już pod kinem. Wchodząc do kina wszyscy mnie ciepło przywitali, tak wszyscy bo Justyny już nie było, a Monika chyba miała wolne bo jej nigdzie nie widziałam. Zapukałam do biura:
- Proszę.
- Cześć Kochanie, niespodzianka.
- Cześć, świetna niespodzianka, bardzo się cieszę, że jesteś, w sumie to miałem do Ciebie dzwonić.
- No widzisz, telepatia. I jak idzie?
- Dobrze, ale wolał bym być teraz z Tobą.
- Hehe, tak wiem. Masz jakieś drugie śniadanie?
- Nie.
- Tak podejrzewałam, dlatego Ci je przywiozłam, żebyś mi nie padł z głodu.
- Super, dziękuję, jesteś kochana.
- Dobra już będę uciekać, nie będę Ci przeszkadzać. Kocham Cię. Do zobaczenia w domu.
- Ja Ciebie też. Pa.
Miałam jednak rację, intuicja mnie tym razem również nie zawiodła. Wsiadłam do kolejnego autobusu i pojechałam do Rafała. Nie wspomniałam o tym Radkowi bo nie chciałam psuć mu humoru bo podejrzewam, że nie był by z tego pomysłu zadowolony. Gdy weszłam do klatki i szłam na górę słyszałam jakieś krzyki:
- To twoja wina! przez Ciebie moja córka nie żyje! to Ty ją zabiłeś!
- Nie prawda! Niech mama już stąd idzie proszę.
Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam, że to Rafał kłóci się z jakąś starszą kobietą. Przestraszyłam się trochę słysząc te oskarżenia. Gdy mnie dostrzegli przestali się kłócić. Starsza Pani odchodząc powiedziała mi:
- Uważaj na niego, żebyś nie skończyła jak moja córka.
Jej oczy były pełne łez gdy to mówiła. Nie wiedziałam co się dzieje, ani o co tu chodzi. Jej słowa zmroziły mi krew w żyłach. Czyli jej córka umarła. Tylko jak?! Rafał ją zabił?! Był mordercą, który wyszedł z więzienia?! Jest lekarzem więc mógł teoretycznie zabić tą dziewczynę, nawet tak, żeby nikt się o tym nie dowiedział:
- Nie słuchaj jej, opowiada jakieś bzdury.
-Dobrze.
-Chodź do domu.
- Ok.
Rafał nie zabił tej kobiety jak się później okazała, ale prawda wcale nie była lepsza do zabójstwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz