piątek, 29 sierpnia 2014

Bezpłodność...

Całe po południe i wieczór udawałam przed Radkiem, że wszystko jest w porządku i niczym się nie martwię, lecz to nie była prawda. Kolejnego dnia poszłam do laboratorium, żeby powtórzyć badania i teraz nic innego mi nie zostało jak tylko czekać na wyniki, które będą dopiero za tydzień. Czekał mnie bardzo napięty tydzień, bo jak można siedzieć spokojnie i czekać na wyniki, które mają mi powiedzieć czy mam szansę mieć dzieci czy nie. Gdy miałam czas i Radka nie było w domu, czytałam na internecie o bezpłodności. Jakie są szanse, abym zaszła w ciąże, jakie są metody leczenia, ile to kosztuje. Czytałam również na temat zapłodnienia in vitro oraz adopcji. Pierwsze czego bym się podjęła, jeżeli wyniki potwierdzą, że jestem bezpłodna to leczenie. Wiem, że jest kosztowne, ale chciałam spróbować. Jeżeli to by nie pomogło to postanowiła bym adoptować jakiegoś niemowlaka. Na ostatnim miejscu podjęła bym się próby in vitro, lecz jestem z Radkiem i nie powinnam, a nawet nie mogę podjąć sobie sama decyzji. Podejrzewam, że bardzo trudno będzie go przekonać do adopcji,a co dopiero do zapłodnienia in vitro. Na razie jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że te wyniki to zwykła pomyłka. Mam tyle rzeczy do zrobienia na uczelnie, ale zupełnie nie mam do tego, lecz muszę. Cały czas zastanawiałam się jak powiem Radkowi, że nie dam mu dzieci. Bałam się mu o tym powiedzieć i to bardzo... Nie wiedziałam jak zareaguje na tą wiadomość... Boję się, że mnie zostawi i znajdzie sobie kobietę, która da mu dzieci... Miałam w swojej głowie najgorsze scenariusze. Postanowiłam zadzwonić do Rafała i się z nim umówić na spotkanie, bo chciałam z nim pogadać, jako facet może coś więcej mi powie:
- Cześć, jesteś w domu? 
- Cześć, jestem. Co się stało? Masz taki dziwny głos.
- To nie rozmowa przez telefon. Chciałam przyjechać i pogadać. Znajdziesz dla mnie trochę czasu?
- No pewnie. Przyjeżdżaj. Czekam.
- Ok, będę jak najszybciej.
Gdy dotarłam na miejsce, Rafał już na mnie czekał. Na szczęście nie było Justyny, co mnie bardzo ucieszyło bo nie chciałam żeby o tym wiedziała. Po rozmowie z Rafałem moje lęki trochę ustały, bo pocieszył mnie i podniósł na duchu. Powiedział, że Radek mnie kocha i na pewno mnie nie zostawi samej z takim problemem i żebym się nie martwiła, że na pewno to jest pomyłka, z której będę się jeszcze śmiała. Miałam nadzieję, że miał rację, lecz nie byłam tego taka pewna. Do póki nie otrzymałam drugich wyników niczego nie mogłam być pewna... Tak samo jak reakcji Radka... Pozostało mi tylko czekanie...

niedziela, 24 sierpnia 2014

Wyniki badań...

Nie mogłam spać, więc wstałam dość wcześnie i poszłam pobiegać, żeby zagłuszyć swoje myśli wysiłkiem fizycznym i muzyką, która wydobywała się ze słuchawek. Dzisiaj była środa, więc dzień,w którym miałam iść do lekarza, żeby odebrać wyniki badań. Chciałam zrobić to jak najszybciej, żeby mieć już to za sobą, lecz tak nie mogło być. Po wyniki dopiero szłam po południu,a  dokładnie po zajęciach. Aby uniknąć rozmowy z Rafałem, który wyczuł by z daleka, że coś jest nie tak, że czegoś się boję, wyszłam wcześniej na uczelnie. Zostawiłam mu kartkę na stole, na której napisałam: "Muszę jeszcze coś załatwić. Kanapki masz w szafce. Do wieczora. Miłego dnia." Pogoda nie zachęcała do uśmiechu ani pozytywnego myślenia. Pomimo tego starałam się być dobrej myśli. Podejrzewałam, że przesadzam, że są to jakieś moje nie uzasadnione wymysły. Spotykając się na uczelni z dziewczynami, humor troszeczkę mi się poprawił i zapomniałam choć na chwilę o tych wynikach. Gdy skończyłam zajęcia, udałam się na przystanek, lecz gdy zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że do wizyty mam jeszcze sporo czasu postanowiłam się przejść. Całą drogę towarzyszyły mi melodie moich ulubionych piosenek. Bardzo lubię słuchać muzyki, a tym bardziej poruszając się po tłocznych ulicach miasta. Mam wtedy możliwość się wyciszyć i zostawić swoje myśli w swojej głowie. Po pół godzinie byłam na miejscu. Siedziałam na poczekalni i czekałam na swoją kolej. Zastanawiałam się co mi jest. Z zadumy wybił mnie lekarz, który powiedział, że teraz moja kolej. Siedziałam przy biurku i czekałam na werdykt:
- Pani Julio, mam dla Pani dobrą i złą wiadomość.
- To proszę najpierw tą dobrą.
- Dobra jest taka, że nie ma żadnych niepokojących zmian i podejrzewam, że te boleści to nie problemy podłoża ginekologicznego, lecz gastryczne lub żołądkowe i radzę się udać do specjalisty w tych sprawach.
- Uff, całe szczęście. Dobrze, tak zrobię, na pewno.
- Ale jest też zła wiadomość.
- Jaka?
- Tak jak się umawialiśmy zrobiliśmy różne badania, aby wykluczyć wszystko i na jednym z badań wyszło, że jest Pani bezpłodna.
-Jak to?!
- No niestety, to jest prawda. Przykro mi.
- Tak w młodym wieku... To jest nie możliwe... Powtórzmy badania.
- Dobrze, możemy powtórzyć, ale wątpię, aby to coś dało. Ale proszę się nie załamywać w dzisiejszych czasach jest tyle form zapłodnienia oraz adopcja.
- Jak mam nie być załamana. Mam 20 lat i nie mogę mieć dzieci... To jest straszne dla kobiety... Jaki mężczyzna będzie mnie chciał, skoro nie dam mu dzieci...
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Kiedy powtarzamy badania?
- Może jutro?
- Dobrze o 18 może być?
- Tak. Dziękuję do widzenia.
Na razie nie mogę nic powiedzieć Radkowi bo jeszcze nic nie wiadomo, dopiero jak powtórzę badania to mu powiem. Tylko jak mam to zrobić, skoro on tak bardzo chcę mieć dzieci a ja mu ich nie dam? Lekarz mi mówi o jakiś formach zapłodnienia, lecz to nie to samo co nosić dziecko pod swym serduszkiem. Jestem totalnie załamana... Myślałam, że zła passa się już skończyła, ale jak widać, jednak nie...Nie dla mnie...

czwartek, 21 sierpnia 2014

Nawrócenie Justyny...

Dziś był poniedziałek. Najgorszy dzień dla mnie. Nigdy z niczym nie mogę się wyrobić na czas i do tego w ogóle ciężko jest mi się ogarnąć. Wstałam za późno i spóźniłam się oczywiście na zajęcia, które były prowadzone przez dość groźnego i wymagającego wykładowce. Nie chciałam mu podpaść, lecz tak się niestety stało. Jak na złość dali nam bardzo dużo rzeczy do zrobienia na jutro, więc o wolnym wieczorze mogłam zapomnieć. Miałam dziś w planach odwiedzić Rafała, więc postanowiłam go uprzedzić o swojej wizycie:
- Cześć, będziesz w domu o 16 bo chciałam wpaść na kawę?
- Hej, tak będę, ale jak by coś się wydarzyło i jednak mnie nie było to Justynka jest w domu.
- Aha, no tak, zapomniałam, że mieszka z Tobą. I jak w ogóle Ci się z nią mieszka?
- Dobrze, bardzo dobrze. To fajna, miła, bystra i na dodatek piękna dziewczyna.
- Czy ja się przesłyszałam?
- Nie. O co Ci chodzi?
- Już nie pamiętasz co mi zrobiła?
- No tak pamiętam, ale teraz jest inna, zmieniła się, na prawdę. Ona bardzo żałuje tego co się stało.
- Tak, jasne na pewno. Dobra nie ważne, opowiesz mi wszystko jak przyjdę i miej, a w sumie miejcie pieniądze bo dziś jest termin zapłaty za czynsz.
- Tak wiemy i pamiętamy. Nie musisz się martwić, zapłacimy co do grosza.
- To dobrze. Dobra do zobaczenia. Pa.
- No pa.
Nie mogłam uwierzyć w słowa Rafała. Byłam bardzo zaskoczona jego zachowaniem. Jeszcze jak wypowiedział jej imię "Justynka". Podejrzewałam, że ta żmija owinęła sobie go wokół palca, a on nie wie w co się pakuje. Muszę z nim szczerze porozmawiać i powiedzieć, żeby sobie dał z nią spokój bo to nie ma sensu. Jeżeli trzeba będzie to wyrzucę ją z domu. Teraz zaczyna do mnie pomału docierać, że to nie był dobry pomysł, że pozwoliłam jej mieszkać z Rafałem. Po zajęciach pojechałam do Rafała. Czekali na mnie on i Justyna, trzymali się za ręce. Czułam, że chcą mi coś powiedzieć tylko nie wiedzą jak, więc im to oszczędziłam:
- Jesteście parą i chcecie mi to powiedzieć tak?
- Jak... Skąd?...
- Przecież widzę jak siedzicie na szpilkach i trzymacie się za ręce.
- Tak masz rację. Nie wiedzieliśmy jak Ci to powiedzieć, ale my się na prawdę kochamy.
- Dobrze, wasze życie i wasze decyzję, tylko Rafał, żeby później nie było, że Cię nie ostrzegałam.
- Dobrze.
- Julia, ja się na prawdę zmieniłam i kocham Rafała. Nie bądź zła. I jeszcze raz przepraszam za to co zrobiłam Tobie i Radkowi.
- Dobra niech Wam będzie. Dajcie pieniądze.
Gdy dali mi pieniądze udałam się do domu. Może byłam nastawiona do Justyny źle, ale nie mogłam uwierzyć w jej nagłą przemianę i miłość do Rafała, ale są dorośli i nic nie mogę zrobić, a Rafała już ostrzegałam wiele razy. Skoro zdecydował tak to już jego życie i sprawy i on będzie później cierpiał. Środa zbliżała się wielkimi krokami i to wraz z nią...

sobota, 16 sierpnia 2014

Pogrzeb...

Dziś musieliśmy wstać wcześnie rano, aby zdążyć na pogrzeb. Czekał nas kawałek drogi do Gorzowa. Podczas drogi porozmawiałam szczerze z Radkiem i teraz już czułam, że ten cholerny mur upadł na zawsze i mam nadzieję, że nigdy nie powróci. Bardzo brakowało mi tego co było wcześniej między nami, ale wszystko zmierzało ku dobremu. Choć okoliczności nie były radosne to i tak na naszych twarzach i w sercach pojawiły się kropelki szczęścia. Czułam się jak bym na nowo się w nim zakochałam, lecz już nie miałam motylków w brzuchu jak za pierwszym razem. Po pogrzebie udaliśmy się na stypę, gdzie poznałam Radka z Marcinem i z tego co widziałam to nawet się polubili bo od razu znaleźli wspólny język. Zostaniemy cały weekend w Gorzowie u moich rodziców, ponieważ chciała bym pomóc Marcinowi chociaż przez weekend. Umówiliśmy się, że ja z Radkiem pomożemy mu w domu i zaopiekujemy się jego synkiem, a on załatwi sobie swoje sprawy w tym czasie. Gdy ja myłam okna, Radek bawił się z Jasiem i ukradkiem spoglądałam jak mu idzie, i wtedy właśnie zauważyłam, że Radek bardzo szybko zaprzyjaźnił się z Jasiem. Jak tak patrzyłam na niego, dostrzegłam, że nadaje się na ojca. Miło było tak popatrzeć na nich dwóch. I wtedy uświadomiłam sobie, że może warto zastanowić się nad dzieckiem, lecz w głębi umysłu wiedziałam, że jest jeszcze na to czas, a tym bardziej, że jestem w trakcie studiów i te argumenty przekonały mnie znów i odłożyłam ten temat w swojej głowie na później, czyli w nie dalekiej przyszłości. Widząc taki dobry kontakt Radka z dzieckiem sprawił, że pojawił się uśmiech na mej twarzy i jeszcze bardziej wiedziałam, że dokonałam dobrego wyboru. Gdy mieliśmy wolną chwilę to zabierałam Radka w swoje dawne miejsca i ogólnie chciałam mu pokazać swoje miasto. Wiele z tych miejsc było i nadal jest romantycznych. Ten weekend spędziliśmy bardzo miło. Moja mama nas bardzo serdecznie przywitała, czego nie mogę powiedzieć o ojcu, lecz to nic nowego i Radek też się tym nie przejmował. Zresztą więcej nas w domu nie było niż byliśmy. Gdy byłam w Gorzowie to na chwilę zapomniałam o bólu, który przychodził co jakiś czas i tych wynikach, które mam niedługo odebrać. Myślę, że ten wyjazd dobrze mi, a przede wszystkim nam zrobił. Po powrocie miałam w planach udać się do Rafała w odwiedziny i po pieniądze za czynsz. Chciałam sprawdzić też Justynę, lecz nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Będę miała niezłą niespodziankę...

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nieoczekiwany telefon...

Dzień rozpoczęłam jak co dzień, czyli rutyna. Dziś miałam w planach pójść na uczelnie i do lekarza rodzinnego, aby sprawdzić czy to co mi dolega, to nie czasami jakaś błahostka. Dzisiaj zajęcia zaczynałam o 8, więc jak wstałam to Radek jeszcze spał, lecz dzisiaj nie mogłam sobie popatrzeć jak śpi, bo nie miałam na to czasu. Zrobiłam mu kanapki do pracy i zostawiłam na stole kartkę: "Jestem na uczelni. Na stole masz kanapki do pracy. Nie zapomnij zabrać. Miłego dnia". Między nami nadal był taki niewidzialny mur, który czuło się w powietrzu, lecz z czasem się zmniejszał, na szczęście. Na uczelni zostałam bardzo serdecznie przywitana przez Marlenę i inne koleżanki. Zajęcia mi się strasznie dłużyły, a miałam sporo do powiedzenia Marlenie, bo strasznie długo się nie widziałyśmy. Zajęcia miałam do 13, więc spokojnie mogłam iść do lekarza. Gdy byłam już na miejscu i czekałam na swoją kolej, zaczął dzwonić mój telefon, myślałam, że to Radek, lecz się pomyliłam. Gdy zobaczyłam kto dzwoni, trochę się zdziwiłam, a był to Marcin:
- Cześć, możesz rozmawiać?
- Cześć, tak mogę, choć niedługo. O co chodzi? Coś się stało? Bo masz strasznie smutny głos?
- Tak. Chciałem Ci powiedzieć, że moja mama dzisiaj rano umarła.
- O Matko! Bardzo mi przykro. Radzisz sobie?
- Tak spokojnie, ja byłem na to przygotowany, choć i tak bardziej to przeżywam niż myślałem.
- No wcale się nie dziwię, nie można się przygotować na śmierć bliskich.
- Pogrzeb będzie w piątek. Pomyślałem, że chciała byś wiedzieć i być może przyjechać.
- Tak na pewno przyjadę. Dziękuję za wiadomość i bardzo mi przykro, ale pamiętaj, że możesz na mnie liczyć i, że jestem, a teraz niestety muszę już kończyć. Do zobaczenia. Trzymaj się.
- Dziękuję. Dobrze. Pa.
Szkoda, że Pani Lucyna zmarła, to była naprawdę miła i wesoła kobieta. Będę musiała porozmawiać z Radkiem i zapytać czy jedzie ze mną czy zostaje w domu. Jak pojadę to na cały weekend i przy okazji odwiedzę rodziców. Chciałam zadzwonić do mamy i uprzedzić ją, że przyjadę, lecz nadeszła moja kolej i weszłam do gabinetu. Po zbadaniu lekarz stwierdził, że wszystko jest w porządku, że być może przyczyna bólu tkwi gdzie indziej i poradził mi, abym udała się do innego specjalisty. Z jednej strony się ucieszyłam, lecz z drugiej nadal nie wiedziałam co mi jest. Nie zostawała mi nic innego jak poczekać na wyniki badań od ginekologa. Po wyjściu z przychodni zadzwoniłam do mamy:
- Cześć mamo, słyszałam co się stało. Przyjadę na pogrzeb, ale zostanę cały weekend. Jeszcze nie wiem czy sama czy z Radkiem bo jeszcze z nim nie rozmawiałam, ale chcę Cię uprzedzić, że się zatrzymam u Ciebie.
- Dobrze Kochanie, nie ma żadnego problemu. Bardzo cieszę się, że przyjedziesz tylko szkoda, że w takich okolicznościach. To była bardzo fajna i miła kobieta.
- Tak masz rację, lecz widzisz, życie ułożyło jej taki scenariusz. Szykuj w razie czego na dwie osoby bo podejrzewam, że Radek przyjedzie ze mną. Dobra muszę kończyć. Do piątku. Pa.
- Dobrze. Do zobaczenia. Pa
Wsiadłam w autobus i pojechałam do domu. Gdy przekroczyłam próg mieszkania Radek już na mnie czekał:
- Cześć, gdzie byłaś?
- Cześć, a ty co tak wcześnie w domu?
- Ja zadałem pierwszy pytanie.
- Byłam na uczelni i u lekarza. To teraz twoja kolej.
- Nie było pracy więc postanowiłem wcześniej przyjechać do domu. Po co u lekarza?
- Po receptę bo tą co dostałam ostatnio jak byłam okazało się, że jest zła. To fajnie. Słuchaj mam do Ciebie pytanie.
- Aha. Już się bałem, że coś się stało. Słucham?
- Dzwonił dzisiaj do mnie Marcin i powiedział mi, że umarła dzisiaj rano jego mama. W piątek jest pogrzeb i chciałam zapytać czy jedziesz ze mną?
- No jasne, jeżeli chcesz?
- Tak chcę. 
- To jadę. Wezmę wolne i pojedziemy autem.
- Dobrze, ale zostaniemy cały weekend w Gorzowie ok?
- Ok, u twoich rodziców?
- Tak, jeżeli Ci to nie będzie przeszkadzać?
- Nie, nie przeszkadza w ogóle.
- To super.
I wtedy pierwszy raz od tak długiego czasu Radek przytulił mnie i pocałował, a ja czułam jak ten mur wreszcie upadł i zaczynał się nowy rozdział mojego życia, a raczej naszego życia...

środa, 13 sierpnia 2014

Wizyta u lekarza... Badania....

Kochani bardzo Was przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale miałam w ostatnim czasie wiele spraw na głowie, ale już od dzisiaj wracam do Was :) obiecuje :)

Gdy następnego dnia obudziłam się przy boku Radka byłam bardzo szczęśliwa. Radek jeszcze spał, a ja leżałam i patrzałam jak oddycha i jak słodko śpi. Uwielbiam na niego patrzeć gdy śpi, jego twarz przybiera wygląd takiego bezbronnego dziecka. Nie mogłam spać, więc postanowiłam się ubrać i wyjść z Jagą na spacer. Idąc tak ulicami patrzyłam na szare niebo, które nie zachęcało do spacerowania i myślałam jak to będzie. I nagle złapał mnie ogromny ból w okolicach podbrzusza. Od kilku dni już mnie męczy ten ból, lecz pojawia się nagle i nagle również znika. Zazwyczaj nie chodzę z takimi błahostkami do lekarza, lecz tym razem postanowiłam to sprawdzić bo ból naprawdę był ogromny. Zaczęło padać, więc wróciłam szybko do domu. Radek już wstał i robił kawę:
- Cześć Kochanie, chyba nie zbyt dobra pogoda na spacerowanie?
- Cześć, no teraz już na pewno nie. Idę się wysuszyć.
- Dobrze. Zrobiłem kawę.
- Dziękuję.
Weszłam do łazienki i zastanawiałam się jak załagodzić powstający między nami mur. Czuję tą lekką odległość od siebie. Każdy jest dla siebie uprzejmy, ale oprócz podstawowych pytań i odpowiedzi nic więcej się nie pojawia w naszym dialogu. Chciała bym tak po prostu podejść i przytulić się do niego, jak kiedyś, lecz to mnie przerasta. Nie wiem dlaczego, sama nie umiem wyjaśnić tego zjawiska, ale miałam w sobie taki niepokój, taki hamulec. Gdy już byłam gotowa wyszłam z łazienki i poszłam przygotować jakieś śniadanie:
- Co chcesz na śniadanie?
- Ciebie.
- Pytam poważnie. Na co masz ochotę? Może jajecznice?
- Tak, bardzo chętnie.
- Zrobić Ci kanapki do pracy?
- Jeżeli możesz to bardzo proszę.
- Pewnie, że mogę.
I zapadła niezręczna cisza, która trwała zaledwie 5 minut, bo przerosła Radka:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Jakie masz plany na dziś?
- Pójdę do lekarza.
- A co się dzieje?
- Nic poważnego, ale chyba bierze mnie jakieś przeziębienie.
- No to nie ma co czekać. Może pojadę z Tobą?
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie.
- No dobrze.
Oczywiście okłamałam Radka bo nie chciałam, żeby się martwił o mnie na zapas i nie miałam w planach pójść do rodzinnego lekarza, lecz do ginekologa. Dawno u niego nie byłam, więc postanowiłam się wybrać do niego, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Gdy zjedliśmy śniadanie, Radek pojechał do pracy, a ja do lekarza. Opowiedziałam mu swoje dolegliwości i zdecydował, że po tak długim czasie nieobecności warto zrobić kilka badań. Nie protestowałam i je zrobiłam. Po wyniki miałam przyjść w przyszłym tygodniu w środę. Do tego czasu żyłam w lekkiej niepewności bo nie wiedziałam skąd ten ból i czy wszystko w porządku. Radkowi powiedziałam, że byłam u lekarza i przepisał mi jakieś leki. Uspokoił się trochę, lecz to była fałszywa diagnoza... Jak okaże się później prawdziwa diagnoza jest o wiele gorsza niż mogłam się domyślać...

wtorek, 8 lipca 2014

Rozmowa...

Gdy wysiadłam z pociągu zauważyłam, że Radek siedzi na ławce i czeka na mnie. Nie wiedziałam jak się zachować, z jednej strony cholernie za nim tęskniłam, miałam ochotę się do niego przytulić, pocałować i tak zostać na kilka godzin, ale z drugiej strony było mi głupio po tym wszystkim. Małymi krokami zbliżałam się do niego a on do mnie, oboje wpatrzeni w siebie, jak by nic wokół nas nie istniało. Gdy byliśmy już dość blisko siebie, wykrztusiłam z siebie:
- Cześć, dziękuję, że przyjechałeś po mnie.
- Nie ma za co.
I staliśmy tak chwilę zupełnie milcząc. Aż w końcu Radek zrobił pierwszy krok i mnie przytulił. Gdy odwzajemniłam uścisk, poczułam w jego dłoniach, że odetchnął z ulgą, ja w sumie też. Po jakimś czasie puściłam go, a on mnie i wtedy powiedziałam:
- Chodźmy już do domu.
- Dobrze.
Jechaliśmy całą drogę w ciszy, żadne z nas nie miało odwagi zacząć rozmowy o tym co się stało, a tym bardziej o czym innym bo to by świadczyło, że zmieniamy temat specjalnie, aby tylko uciec od tej rozmowy, która nas i tak nie ominie. O dziwo Radek zaczął pierwszy:
- Julia naprawdę bardzo Cię przepraszam, zachowałem się jak idiota. Jestem za bardzo zazdrosny, masz rację. Powinienem Ci bardziej ufać, tym bardziej, że nie mam powodów do tego, żeby Ci nie ufać. Zacznę nad sobą pracować, obiecuje. Wybaczysz mi?
- Tak, ale naprawdę zacznij się zmieniać bo na dłuższą metę nie da się tak żyć. To jest chore. Zamkniesz mnie w klatce i nie będziesz pokazywał światu? Mężczyzn spotkam wszędzie, nawet jak będę jechać do pracy, więc tego nie unikniesz.
- Tak wiem i rozumiem to i chcę się zmienić, naprawdę , ale potrzebuje Ciebie.
- Dobrze, wiesz, że możesz na mnie liczyć, ale jak wydarzy się jeszcze takie zdarzenie to koniec z nami.
- Dobrze, rozumiem. Dziękuję za kolejną szansę. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Złapał mnie za rękę i tak trzymając się za ręce jechaliśmy do domu. Do naszego domu. Po tej rozmowie poczułam dużą ulgę, bo strasznie się jej bałam, ale jak dalej będzie między nami pokaże czas. Jednego byłam pewna, że kocham go i to się nie zmieni. Byłam zmęczona i jednocześnie szczęśliwa, że wszystko wróciło do normy, że wracam do domu, że wróciłam do Radka i, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Radek poruszył jeszcze jeden temat, a mianowicie Marcina:
- Kim dla Ciebie jest ten facet, z którym widziałem Cię pod blokiem?
- To jest mój przyjaciel z dzieciństwa. Znamy się bardzo długo, ale wyjeżdżając na studia kontakt się urwał, nic mu nie powiedziałam, że wyjeżdżam, zmieniłam numer telefonu. Nie wiedziałam, że mieszka w rodzinnym mieście, myślałam, że też gdzieś wyjechał na studia, ale życie go tak doświadczyło, że niestety wrócił do rodzinnego miasta.
- A co takiego się wydarzyło?
- Poślubił kobietę i ma syna, ale jego żona umarła 3 lata temu na białaczkę i sam opiekuje się i wychowuje syna, który ma 7 lat, do tego musiał się nauczyć gotować, sprzątać i wiele innych czynności kobiecych. Mało tego jego matka ma raka płuc i musi się nią zajmować stąd jego pobyt w rodzinnym mieście.
- To straszne, na prawdę, ale podziwiam go, nie każdy facet miał by tyle odwagi i siły.
- Tak dokładnie. Strasznie mi było głupio, że po tylu latach przyjaźni urwałam z nim kontakt tym bardziej, że w tych najgorszych momentach swojego życia mógł mnie potrzebować i przeprosiłam go za to.
- Dobrze zrobiłaś, ale nie obwiniaj się już, skąd mogłaś wiedzieć, że tak jego los się potoczy.
- Chcę, żebyś wiedział, że podałam mu swój numer telefonu by tym razem nie popełnić tego błędu co kilka lat temu i mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Nie mam, nic a nic.
Uśmiechnął się i prowadził dalej. Myślę, że ten wyjazd do rodziców wiele mu dał do myślenia i , że odrobinę zrozumiał. Chyba już nie popełni takiego błędu z tą swoją zazdrością. Czuję , że dobrze postąpiłam wracając i dając Radkowi kolejną szansę. Mam nadzieję, że już wszystko się ułoży i będzie dobrze, lecz nadzieja matką głupich...

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Powrót...

Miałam całą noc na przemyślenia. Postanowiłam, że nie popełnię tego samego błędu co kilka lat temu i dlatego postanowiłam pożegnać się z Marcinem i wrócić do Radka, bo to jego kocham, a Marcina tylko lubię. Jak mogła bym go nie lubić w końcu tyle lat byliśmy przyjaciółmi. Myślę, że nadal jesteśmy bo to od tak nie znika. Gdy wybiła godzina 8 wstałam, zrobiłam sobie kawę i jakąś kanapkę. Umyłam się i ogólnie ogarnęłam. Gdy już skończyłam poszłam do kuchni, gdzie była mama, żeby z nią porozmawiać:
- Mamo, dzisiaj wracam już do Poznania.
- O! A czemu tak szybko?
- Bo Radek mnie potrzebuje.
- No dobrze, rozumiem, ale szkoda, że tak na krótko przyjechałaś.
- Też żałuję, ale muszę już wracać. Jeszcze tylko pójdę się pożegnać z Marcinem i jego synkiem.
- Dobrze, to do zobaczenia.
Tak jak powiedziałam to zrobiłam. Poszłam do Marcina, żeby się z nim pożegnać:
- Cześć
-Cześć, wejdź. Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. To nie moja sprawa i nie powinienem się wtrącać. Jesteś już dorosła i to twoje życie i zrobisz z nim co zechcesz, lecz pamiętaj, że zawsze Cię traktowałem i traktuje nadal jak siostrę i po prostu się martwię o Ciebie.
- Wiem, a ja Ciebie jak brata, ale nie musisz się martwić to była zwykła sprzeczka. Radek mnie kocha, a ja jego, ale potrzebowałam czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć i poukładać więc przyjechałam do rodziców.
- Rozumiem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry Jasiu.
- No i gdzie jest moja pizza?
- Już się biorę do roboty. Wczoraj nie zrobiłam bo już zasnąłeś więc byś nie zjadł ciepłej więc postanowiłam, że zrobię Ci ją dzisiaj.
- Super!
No i poszliśmy do kuchni robić wszyscy razem pizzę. Oczywiście kuchnia wyglądała jak chlew. Wszędzie rozsypana mąka, na podłodze leżały drożdże z kawałkami sera, przyprawy rozsypane na blacie stołu, ale to nic najważniejsze, że zabawa była przednia. Jasiu bardzo dobrze się bawił pomagając mi w przygotowaniu pizzy, a kuchnie można posprzątać. Co zrobiłam gdy tylko pizza wylądowała w piekarniku. Gdy była już gotowa, usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się za jedzenie. Po posiłku, pozmywałam naczynia i pożegnałam się z mamą Marcina, ponieważ Marcin był tak miły i zaproponował mi, że mnie odwiezie na dworzec. Skorzystałam z tej okazji. Wróciłam do domu rodziców, żeby się spakować:
- Trzymaj się mamo. Możesz do mnie dzwonić i również odwiedzać. Ja też jeszcze przyjadę. Pa.
- Ty również się trzymaj i nie zapomnij o starej matce.
- Nie zapomnę.
- Pa.
-Cześć tato.
- Cześć.
Ojciec oczywiście jak zwykle był zimny i oschły, ani mnie nie pocałował na pożegnanie, ani nie przytulił. To nic nowego dla mnie bo zawsze tak było, odkąd tylko pamiętam, lecz myślałam, że w takich okolicznościach jak już nie mieszkam w domu coś się zmieni, ale się myliłam. Zawsze się zastanawiałam co musiało by się wydarzyć, żeby się zmienił? Nie znałam odpowiedzi na razie, lecz z czasem ją poznałam. Marcin i Jasiu odwieźli mnie na dworzec:
- Dziękuję bardzo za wszystko.
- Ja również i fajnie było się spotkać po latach.
- Tak, bardzo fajnie. Podaj mi swój numer to będziemy mogli być w kontakcie.
- Dobrze. 513-234-709.
- Dobra mam zapisany, puszczę Ci strzałkę jak będę jechać lub napiszę sms, żebyś wiedział, że to ja.
- Dobrze, będę czekał. Życzę szczęścia i mam nadzieję, że do zobaczenia.
- Dziękuję i nawzajem. Też mam taką nadzieję.
- Cześć Jasiu, bądź grzeczny i słuchaj się taty. Bardzo fajny z Ciebie chłopczyk.
- Dobrze, obiecuje. Dziękuję z Ciebie też fajna ciocia.
- Hehe, to bardzo się ciszę. Do zobaczenia.
- Pa pa.
Mój pociąg akurat nadjechał, wsiadłam do niego. Usiadłam koło okna, w którym widziałam Marcina i Jasia. Pociąg ruszył, pomachałam im na do widzenia i obraz ich twarzy znikł. Napisałam sms Marcinowi, żeby wiedział, że to mój numer telefonu. Napisałam również do Radka, że wracam do domu już, że będę za jakieś 2 godziny i żeby czekał na mnie na dworcu...

czwartek, 19 czerwca 2014

Przyjazd Radka...

Skusiłam się na propozycję Marcina, więc gdy tylko wybiła godzina 12 poszłam do Marcina na kawę. Przywitałam się z jego matką, która na prawdę wyglądała fatalnie. Strasznie zrobiło mi się jej żal, że gdzieś w pewnym momencie spłynęła mi po policzku łza. Poznałam synka Marcina, Jasia, to bardzo sympatyczny i śliczny chłopiec. Od razu go polubiłam, a mi zdawało się, że on mnie. Widziałam również jak Marcin i jego synek się kochają, jaka istnieje pomiędzy nimi silna więź. Zazwyczaj między matką, a dzieckiem jest silniejsza więź lecz w tym przypadku było inaczej, pewnie dlatego, że mieli już tylko siebie. Takie tragedie zbliżają do siebie ludzi i to bardzo. Szkoda mi było go, że musiał wychowywać się bez matki. Widziałam jak przeżywał chorobę swojej babci, którą bardzo kochał. Pogoda dziś dopisywała więc postanowiliśmy wyjść na spacer. Po drodze był plac zabaw na, którym Jasiek bawił się wyśmienicie, a ja z Marcinem rozmawiałam. Miałam do niego mnóstwo pytań, ale bałam się ich zadać, ponieważ mogły być bardzo bolesne dla niego gdyż w końcu dotyczyły jego życia intymnego. Powstrzymałam się z wielkim trudem, ale wiedziałam, że dobrze robię:
- Dlaczego jesteś taka smutna?
- Strasznie mi żal twojej mamy i synka, a w ogóle wstyd, że po tylu latach przyjaźni nie wiedziałam, że takie rzeczy się działy u Ciebie w życiu. Może mnie potrzebowałeś, a mnie nie było. Zawiodłam Cię na całej linii. Przepraszam.
- Przestań Julia. Doskonale to rozumiem, każdy wkroczył w dorosłe życie i zaczęły się gromadzić różne sprawy, nie było czasu zajmować się życiem innych. Nie zawiodłem się wcale. Cieszę się, że się spotkaliśmy znów. Nie masz za co przepraszać.
- Wiem, że mówisz tak żeby tylko mnie pocieszyć, ale wiem, że uważasz inaczej. Prawdziwy przyjaciel inaczej postępuje. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.
- Nie mam czego bo nie jestem zły i przestań mnie przepraszać. Najważniejsze że jesteś.
Tylko się uśmiechnęłam, ponieważ po tych słowach poczułam, że Marcin chyba dalej ma do mnie słabość, a nie chciałam mu robić żadnych zbędnych nadziei. Kochałam Radka. Zostawiłam telefon w domu, który zaczął dzwonić i moja mama go odebrała:
- Halo
- Halo, kto mówi?
- Mama Julii a Pan to kto?
- Dzień dobry, to ja Radek, chłopak Julki, czy zastałem ją w domu?
- Aaa to ty, nie Julki nie ma, poszła na spacer.
- Aha
- Szkoda, że Pan nie mógł przyjechać razem z nią.
- No właśnie dzwonie w tej sprawie, bo zmieniły się plany i mogę przyjechać, ale nie wiem dokładnie gdzie.
- To już Panu mówię. Gorzów Wielkopolski, osiedle Staszica, ulica Fredry 3/5.
- Dobrze dziękuję. Niedługo będę. Do zobaczenia. Proszę nic nie mówić Julce bo chcę jej zrobić niespodziankę.
- Dobrze, nie ma problemu. To do zobaczenia.
Jak Radek powiedział tak zrobił. Wsiadł w auto i jechał do mnie. Gnał strasznie. W tym czasie ja byłam z Marcinem i jego synkiem. Gdy Jasiu zgłodniał udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Mały miał ochotę na pizzę więc po drodze zaszliśmy do sklepu na zakupy po składniki. Gdy byłam z nimi w ogóle nie martwiłam się i nie myślałam o Radku. Nie wiem czy było to dobre. Gdy byliśmy już pod klatką Marcina, usłyszałam głos: Julia! Julia! Poczekaj! Musimy porozmawiać!. Obróciłam się i widzę Radka, oniemiałam. Marcin zabrał synka i poszedł na górę:
- Co Ty tu robisz?! Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Twoja mama mi powiedziała. A co to za facet był?
- Sąsiad, spotkaliśmy się w sklepie. Co tu robisz?
- Chciałem Cię przeprosić. Za gwałtownie zareagowałem i jeszcze te słowa, które użyłem. Powinienem Ci ufać i wiedzieć, że mnie nie zdradziłaś. Rafał mi wszystko wyjaśnił i wiem, że do niczego nie doszło.
- Mówiłam Ci. Zrobiłeś mu coś?
- Nie. Wezwał policję i wtedy mi wszystko na spokojnie wyjaśnił i powiedział, że wyjechałaś, ale nie wie dokąd.
- Yhym. To wszystko co chciałeś mi powiedzieć?
- Przepraszam. Wybacz mi. Wracaj ze mną do domu. Kocham Cię i tęsknie.
- To teraz posłuchaj. To nie pierwsza taka twoja akcja, cały czas obiecujesz poprawę, ale jej w ogóle nie widać. Mówiłam Ci, że do niczego nie doszło. Nie ufasz mi. Zaczynam się Ciebie bać. Za każdym razem jesteś zazdrosny, fajnie bo wiem, że Ci zależy, ale ta zazdrość robi się nie do wytrzymania i chora. Na razie nigdzie z Tobą nie wracam muszę to przemyśleć.
- Wiem masz rację, nie panuje nad tym i nerwami. Nie bój się nic Ci nie zrobię, nie skrzywdzę Cię, przecież Cię kocham. Rozumiem, dam Ci tyle czasu ile potrzebujesz. Pozdrów rodziców, a ja wracam do domu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i wrócisz do domu.
- Jedź ostrożnie.
Cieszyłam się, że przyjechał bo to oznaczało, że mu zależy, że walczy o mnie, że na prawdę mnie kocha, ale nie mogłam mu pokazać, że od razu biegnę do niego, musi zrozumieć, że takie zachowanie tylko niszczy nasz związek. Dopóki tego nie zrozumie i nie zmieni nie będzie lepiej tylko coraz gorzej. Nie rozumiem dlaczego mi nie ufa. To podstawa związku. Wiedziałam, że będę musiała tłumaczyć mamie dlaczego Radek nie został. Poszłam do Marcina, aby zrobić im ta obiecaną pizzę:
- Już jestem.
- Dobrze.
- Gdzie mały? Już zabieram się do roboty.
- Zasnął. Był pełen wrażeń, że usnął.
- Aha. No trudno to może jutro zrobimy tą pizzę. Ja zawsze dotrzymuje słowa.
- Ok. Kto to był?
- Radek, mój chłopak.
- To przez niego przyjechałaś do rodziców?
- Tak, ale to długa historia i nie chcę o tym rozmawiać.
- Co chciał? Skrzywdził Cię?
- Nie. Skąd takie przypuszczenie? Przyjechał przeprosić.
- Coś Ci zrobił?
- Nie. Wszystko jest w porządku, na prawdę.
- Ja bym Cię nigdy nie skrzywdził.
- Widzę, że ta rozmowa nie ma sensu.
Wyszłam i wróciłam do domu. Miałam na dziś dość rozmów. Powiedziałam mamie, że Radek się tylko urwał na parę chwil i poszłam spać. Zastanawiałam się czy jutro iść do Marcina czy uciec do Radka bez słowa. Po słowach Marcina wiem, że on się do mnie zbliża, a to nie dobrze bo jak wyjadę będzie znów cierpiał. Dotrzymuje słowa, więc postanowiłam, że zrobię małemu pizzę jutro i prawdopodobnie wrócę do Radka...


Drodzy Czytelnicy: Co Julia powinna zrobić? Wyjechać bez słowa i wrócić do Radka? Czy pożegnać się z Marcinem i pojechać do Radka? Czy może zostawić Radka i spróbować układać sobie życie z Marcinem?

Proszę o komentarze :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Miłość z dzieciństwa...

Gdy dotarłam do Gorzowa, wysiadłam na przystanku najbliżej mieszkania moich rodziców. Gdy tak szłam do nich, zastanawiałam się czy zadzwonić do mamy czy nie, że przyjechałam. Wiedziałam, że bardzo się zdziwi moją wizytą i również wiedziałam, że domyśli się, że coś jest nie tak, w końcu to matka. Bałam się spotkania z ojcem, bo przecież po ostatniej wizycie jego u mnie nasze stosunki uległy poważnemu nadszarpnięciu, a wręcz zerwaniu. Po mimo tych myśli i tak przyjechałam. Gdy mama zobaczyła mnie przed swoimi drzwiami, strasznie się zdziwiła i jednocześnie ucieszyła:
- Cześć córeczko! Co tu robisz?
- Zdałam już wszystkie egzaminy i przyjechałam na wakacje i w odwiedziny.
- Nie stój tak w drzwiach. Wchodź do środka. Zobacz Stasiek kto nas odwiedził!
- Cześć tato.
- Teraz tato. Co ty tu robisz? Przecież Ci powiedziałem, że nie chcę Cię widzieć! Czego ty nie rozumiesz? Teraz jak potrzebujesz pomocy to widzisz rodziców.
- Nie potrzebuje żadnej pomocy, po prostu przyjechałam Was odwiedzić. Rozumiem, ale przyjechałam do mamy, a nie do Ciebie, to jest tak samo jej dom jak i twój i może przyjmować gości jakich chce.
- Wszystko to takie przemądrzałe. Niech was diabli!
- Przestań Stasiek. Ciągle narzekasz. Nic Ci nie odpowiada i dziewczyna ma rację! Gdzie masz tego chłopca swego. Jak on miał na imię?
- Radek. Nie mógł przyjechać bo ktoś musi pilnować interesu więc przyjechałam sama.
Oczywiście kłamałam i robiłam minę do złej gry. Myślałam, że tak uda mi się przekonać mamę lecz wątpiłam w to, żeby mi uwierzyła, za bardzo mnie znała. Pewnie czekała, aż sama do niej przyjdę i jej powiem co mnie gnębi. Mój pokój nic się nie zmienił. Stały w nim te same meble co wcześniej, książki na półkach, kwiaty na parapetach, musiała mama kupić nowe bo storczyki zabrałam ze sobą. Łóżko nadal te same, a na nim moja ulubiona poduszka, którą dostałam w prezencie. Wchodząc do tego pokoju zaczęłam się cieszyć, że nic się nie zmieniło, że wróciłam na swoje stare śmieci, przypomniały mi się radosne i miłe chwilę, ale równocześnie przyszły mi do głowy te złe, które nadal pamiętam z dzieciństwa i przed, którymi tak na prawdę uciekłam do Poznania. Nie chciałam nic jeść, odświeżyłam się tylko i poszłam na spacer. Zwiedziłam miejsce gdzie kiedyś chodziłam z całą swoją paczką, trochę ich mi brakowało. Tak dawno się nie widzieliśmy. Byłam ciekawa co u nich słychać, ale kontakt się urwał niestety. Wiem, że jeden mój przyjaciel nadal tu mieszkał, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie. Idąc praktycznie pustymi ulicami bo był już wieczór, a większość ludzi gdzieś balowało, myślałam o Radku. Chciałam zadzwonić, powiedzieć , żeby się nie martwił, ale z drugiej strony chciałam go trochę przytrzymać w takiej niepewności, żeby dostał nauczkę. Włączyłam telefon, żeby zobaczyć czy mam jakieś połączenia od Radka. I tak idąc zamyślona i gapiąc się w ekran telefonu wpadłam na kogoś, po czym się okazało był to mój przyjaciel z paczki no i moja dawna miłość:
- Julia? To Ty?!
- Tak, to ja. Cześć. A ty nadal tutaj?
- No jak widać. A ty co tutaj robisz?
- Przyjechałam odwiedzić rodziców.
- I dlatego teraz spacerujesz sama, późnym wieczorem?
- Musiałam się przewietrzyć i coś przemyśleć. A ty?
- Ja wracam do domu, jak widać byłem na zakupach. To co może wrócimy razem i porozmawiamy?
- To ty nadal mieszkasz w tym samym bloku co moi rodzice?
- Tak. To jak?
- No pewnie. Bardzo chętnie. Myślałam, że mieszkasz sam, a ty nadal z mamusią. Mami synku. Hehe.
- No tak wyszło. To nie do końca mój wybór.
- Jak to?
- Moja mama jest chora. Ma raka płuc. Nie chciałem jej zostawić samej, bez opieki. Nie wiadomo ile jej zostało życia. Moja siostra jest za granicą i wiesz nie może się nią opiekować, a mnie nie stać na pielęgniarkę.
- O matko! Przepraszam... Tak wypaliłam z tym mami synkiem. Jak się czujesz? Radzisz sobie jakoś?
- Ja dobrze, choć lekko zmęczony. Jakoś daje radę. Dziękuję.
- No a jak twoje życie prywatne? Masz kogoś? Żonę? Dzieci?
- Nie mamy żony. Umarła 3 lata temu. Miała białaczkę. Mam synka w wieku 7 lat i mieszkamy teraz z moją matką. Pracuje, a sąsiadka z góry nam pomaga i pilnuje Jasia jak idę do pracy.
- O boże! Strasznie mi przykro... Nie wiedziałam, przepraszam.
- Nic nie szkodzi. A jak twoje życie osobiste? Jak studia?
- Dobrze. Zdałam wszystko i o to jestem. Jakoś się układa pomału.
- Przepraszam, ale muszę już lecieć. Wpadnij jutro na herbatę albo pójdziemy na jakiś spacer.
- Dobrze. Dziękuję za zaproszenie.Jak byś potrzebował pomocy to wiesz gdzie mnie szukać?
-Tak. Dziękuję.
 - Pozdrów mamę i synka. Dobranoc.
- Dobranoc.
Zrobiło mi się cholernie głupio, wypaliłam z taką gafą,a tu się okazało coś takiego. Jego mama od zawsze paliła, ale nikt nie przypuszczał, że będzie miał raka. W ogóle strasznie mi go szkoda. Tyle przeszedł. stracił żonę, sam wychowuje syna, teraz matka mu umiera i sam się nią musi zająć. Podziwiam go z tego co mówił to świetnie sobie radzi z pracą, synkiem, obowiązkami domowymi jak na mężczyznę. Przykro mi było, że urwałam z nim kontakt i nic nie wiedziałam o jego życiu i problemach. Może potrzebował pomocy i ja bym mu wtedy pomogła, tylko, że mnie wtedy ie było. Nie będę mogła sobie tego wybaczyć tym bardziej, że my byliśmy kiedyś nierozłączni. Marcin wiedział o mnie wszystko, a ja o nim. Lecz teraz się to zmieniło i to bardzo...Mam ogromne wyrzuty sumienia....


niedziela, 15 czerwca 2014

Pocałunek...

Dzisiaj była sobota, więc Radek mógł pospać dłużej dlatego go nie budziłam. Wstałam, zrobiłam kawę i pyszną jajecznicę. Chciałam mu powiedzieć o tym pocałunku Rafała i postanowiłam zrobić śniadanie, żeby trochę załagodzić konflikt, który z pewnością się narodzi gdy tylko powiem Radkowi o tym całusie. Bałam się strasznie, ale wiedziałam, że nie mogę go oszukiwać, tym bardziej, że mam straszne wyrzuty sumienia. Dla mnie w związku jest bardzo ważne zaufanie i szczerość. Znałam również charakter Radka, że był cholernie zazdrosny o mnie i wybuchowy. Lecz jaki by nie był miał prawo znać prawdę, która nawet go zaboli. Nie chciałam go stracić bo bardzo go kochałam. To był jedyny facet, który tak mnie kochał, szanował i dbał o mnie. Wcześniej miałam takich niedojrzałych dupków, którzy mnie kochali jak byłam im potrzebna, a jak nie to już byłam przedmiotem, który można odłożyć na półkę. Radek był inny czułam, że wie czego chcę i kogo szuka, jakiej kobiety potrzebuje. Był dojrzały, nie tak jak inni faceci w jego wieku. Takiego mężczyzny i takiego uczucia potrzebowałam. Tego zawsze pragnęłam, a nie przelotnego romansu. Wiedziałam, że nie musimy od razu żyć do końca swego życia razem, ale choć dłużej niż kilka miesięcy. Czas pokaże co dalej. Tego dnia wiedziałam, że Radek dowie się prawdy i być może mnie zostawi. Byłam tego świadoma, ale nie mogłam żyć dłużej w kłamstwie. Kiedyś by się i tak dowiedział, lepiej, że teraz niż później i lepiej, że ode mnie, a nie od kogoś obcego. Wtedy jeszcze bardziej by się wkurzył. Czekałam na niego, aż wstanie. Gdy w końcu pojawił się w kuchni i usiadł do śniadania, odważyłam się powiedzieć mu o wszystkim:
- Radek muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Słucham?
- Jak byłam u Rafała po książki i opowiedział mi tą historię. Zrobiło mi się go żal i przytuliłam go jak przyjaciela i wtedy on pocałował mnie, ale to tylko tyle. Natychmiast go odsunęłam i wyszłam. Nie powiedziałam Ci wcześniej bo miałeś problemy z rodzicami i nie chciałam Ci dokładać. Do niczego między nami nie doszło. Przysięgam.
- CO?! A to gnojek! Wiedziałem,że się będzie do Ciebie przystawiał! Wziął Cię na litość! A ty co nie mogłaś się powstrzymać?
- Przecież Ci mówię, że odsunęłam go i wyszłam.
- Zabije go!
- Przestań! Powiedziałam Ci bo chcę być z Tobą szczera, a to była oznaka słabości. Nic mu nie rób.
- Bronisz go! Czyli Ci zależy na nim! Myślałem, że mnie kochasz... Spałaś z nim? Jaki był?
W tym momencie przesadził z tą swoją zazdrością. Mógł być zły, owszem, ale nie powinien tak do mnie mówić. Zrobiło mi się cholernie przykro i się zdenerwowałam i dostała ode mnie w twarz. Gdy to zrobiłam, poszedł do pokoju, ubrał się i wyszedł bez słowa. Wiedziałam, że jedzie do Rafała rozliczyć się z nim więc zadzwoniłam do niego i go uprzedziłam:
- Cześć Rafał, powiedziałam Radkowi o naszym pocałunku i cholernie się wściekł i jedzie teraz do Ciebie. Nie otwieraj mu bo zrobi Ci krzywdę. Jak coś wezwij policję. Przepraszam Cię za niego, ale musiałam mu powiedzieć. Wyjeżdżam więc pieniądze wysyłaj mi na konto. Cześć.
Nie dałam mu nic powiedzieć. Powiedziałam co miałam do powiedzenia i się rozłączyłam. Radek strasznie mnie zranił bo po raz kolejny mi nie wierzył i nie ufał. Na każdym kroku wmawiał mi, że go zdradzam. Ile można było tego słuchać. Rozumiem, że się wkurzył za tego całusa, ale powiedziałam mu o tym, gdybym go zdradzała to raczej bym to ukrywała. I to nie ja tego chciałam i tego nie zrobiłam tylko Rafał. Mógł z nim spokojnie porozmawiać, ale on nie potrafi. Od razu będzie się rzucał do bicia. On jest chory z tej zazdrości, a tak żyć ciężko. Gdzie nie wyjdę będę podejrzewana o zdradę.... To przecież chore.... Musiałam się urwać na jakiś czas od niego, zrobić mu taką terapię wstrząsową. Może wtedy coś zrozumie, a poza tym strasznie mnie zranił i nie miałam ochoty go teraz oglądać. Miałam wakacje więc postanowiłam pojechać do rodziców. Radek mnie tam nie znajdzie nigdy. Wiedziałam, że nie byłam tam mile widziana przez mojego ojca, ale mimo to postanowiłam wyjechać. Spakowałam walizkę i pojechałam na dworzec. W tym czasie Radek był u Rafała:
- Otwieraj te drzwi! Wiem, że jesteś tam!
- Halo, policja proszę przyjechać na ul. Czereśniową 5/7, jakiś facet dobija mi się do drzwi i jest agresywny.
Policja przyjechała po 15 minutach, a Radek cały czas tam był. Gdy przyjechała policja Rafał wyszedł na klatkę:
- Słuchaj między mną a Julką do niczego nie doszło. Pocałowałem ją,a  ona wtedy powiedziała,że kocha tylko Ciebie i wyszła. Zamiast zajmować się mną, zajmij się nią bo właśnie wyjeżdża.
- Dokąd?!
- Nie wiem nie powiedziała.
- Dzwoń do niej bo ode mnie nie odbierze.
- Ma wyłączony telefon.
- Czy już będzie spokój?
- Tak przepraszam.
- Dobrze, w takim razie nic tu po nas. Do widzenia.
- Do widzenia i dziękuję za interwencję.
Radek szybko wybiegł z klatki i pojechał do domu bo nie wierzył, że wyjechałam i nie domyślał się gdzie mogłam wyjechać. Po powrocie wszedł do sypialni i zastał tam puste łóżko i dom oraz szafy. Walizki również nie było więc było jasne, że jednak wyjechałam. Radek był załamany. Miałam wyłączony telefon więc nie mógł się do mnie dodzwonić. Nie zostawiłam mu również żadnej wiadomości w domu. Gdy podjechał mój pociąg wsiadłam i odjechałam. Jadać patrzałam w szyby, słuchałam muzyki i płakałam. Nawet nie wiedziałam kiedy łzy zaczęły mi same spływać po policzkach. Wiedziałam, że Radek nie znajdzie u rodziców. Choć jak później się okazało myliłam się....


Drodzy Czytelnicy: Czy uważacie, że Julia postąpiła dobrze w sprawie Justyny? Czy należy jej się kolejna szansa? Czy Julia powinna dać jej miesiąc czasu na pokazanie swojej zmiany czy bądź może powinna jej odmówić teraz lub wyrzucić ją wcześniej przed upływem miesiąca? Czekam na odpowiedzi w komentarzach oraz na Facebooku :) Pozdrawiam :)

piątek, 13 czerwca 2014

Intryga...

Na drugi dzień nad ranem, ktoś pukał do drzwi, Radek poszedł otworzyć:
- Cześć synku.
- Mamo, tato? Co tak późno?
- Bo spędziliśmy przepiękną noc razem.
Gdy usłyszałam, te słowa wstałam, żeby zobaczyć jak wyglądają, bo po tym można było wywnioskować, czy się pogodzili czy jednak nie. Stali w przed pokoju objęci i widać było po tym jak na siebie spoglądają, że uczucie znów się w nich odrodziło. Czasami wystarczy taki mały gest i wszystko wraca na swój tor:
- Chciałam Ci synku bardzo podziękować, bo wiem, że zrobiłeś to specjalnie dla nas.
- To nie mój pomysł. To Julia wszystko wymyśliła i jej należą się podziękowania.
- Naprawdę?
- Tak, ale to nic takiego.
- Jak nie, uratowałaś naszą rodzinę. Uchroniłaś nas przed największym błędem w naszym życiu. Dziękuję Ci bardzo i przepraszam za to co powiedziałam. Wcale tak nie myślę i uważam, że pięknie razem wyglądacie.
- Już nic nie pamiętam. Nic się nie stało.
- O czym wy mówicie?
- O niczym ważnym. To sprawy kobiece, nie dotyczą mężczyzn, zresztą już było i minęło. Więc nie ma o czym mówić.
Irena mnie przytuliła i dała całusa w policzek. Widziałam, że mówiła szczerze i wydaje mi się, że dała mi szansę i postara się najpierw mnie poznać, a dopiero wtedy oceniać. Byłam szczęśliwa, że udała się moja intryga, że między mną a Ireną poprawiły się stosunki, że przyznała się do błędu, a co najważniejsze miała odwagę mnie przeprosić. Rodzice Radka jeszcze tego samego dnia udali się do swoich adwokatów i powiedzieli, że rezygnują z rozwodu. Na lotnisku kupili bilety i polecieli do USA, więc zostałam znów sama z Radkiem. Miałam nadzieję, że w naszym życiu już teraz zagości spokój i normalne życie, lecz na dzisiejszy dzień to nie był koniec niespodzianek... Bo o 10 do naszych drzwi zapukała.... Justyna... Podejrzewałam, że znowu zaplanowała jakąś intrygę, przeciwko nam:
- Czego Ty tu szukasz?!
- Chcę porozmawiać z Julią.
- Dobra zostaw nas Kochanie. Czego chcesz?
- Słyszałam, że chcesz wynająć mieszkanie.
- Tak, ale już wynajęłam jednemu mężczyźnie, więc się spóźniłaś, zresztą nie wynajęła bym Ci go dlatego, że mam Cię dość po tym wszystkim co zrobiłaś i nie wiem dlaczego, ja z Tobą w ogóle rozmawiam...
- Dobra wiem i chciałam Cie przeprosić. Radek nie chcę mnie znać więc nie przyjmie, przeprosin, ale Tobie również się należą. A co to za facet mieszka u Ciebie? Mogła bym być jego współlokatorką?
- I ja mam ci tak po prostu uwierzyć teraz? I jeszcze pozwolić mieszkać w moim mieszkaniu?
- Tak, zmieniłam się i zrozumiałam co zrobiłam. Byłam cholernie zaślepiona, a teraz chodzę do psychologa, który mi pomaga, naprawdę.
- Jasne. Nie wiem muszę to przemyśleć i przedyskutować z Radkiem. Mam twój numer telefonu, jak coś zdecyduje to dam Ci znać.
- Ok. Na razie.
- Cześć.
Nie mogłam w to uwierzyć co usłyszałam. Nie wiem czy mogę jej wierzyć i ufać. Po tym co zrobiła mam jej pomóc. Ale z drugiej strony jak się zainteresuje Rafałem bo jest fajny i przystojny, może zapomni całkiem o Radku i da nam spokój w końcu. Musiałam porozmawiać o tym z Radkiem, ale miałam ogromne wątpliwości co do jej szczerości. Choć jak patrzałam na jej oczy to widać w nich było taką skruchę, ale to była nie zła aktorka, więc to też potrafiła zagrać:
- Radziu, Justyna chcę zamieszkać w moim mieszkaniu razem z Rafałem. Co ty myślisz o tym?
- To świetny pomysł. Rafał jest sam i może przypadną sobie do gustu bo w głębi duszy nie jest tak bardzo zła Justyna. Jak będą razem to zostawi nas w spokoju.
- Pomyślałam o tym samym, ale jak ona specjalnie to robi, żeby się znowu do nas zbliżyć i jeszcze wykorzysta Rafała do tego. Jak nie będą razem to nie da nam spokoju, a może jeszcze zaszkodzić.
- W sumie masz rację. Najpierw porozmawiaj z Rafałem czy chcę taką lokatorkę, a później zdecydujemy co dalej. Najwyżej damy jej szanse na miesiąc, jak jej nie wykorzysta to jej sprawa i ją wyrzucimy i tyle.
- Dobra masz rację. Muszę porozmawiać najpierw z Rafałem. Wezmę ją ze sobą, żeby zobaczyli się może to coś już zaowocuje.
- Dobry pomysł. Dobra ja muszę już lecieć do pracy, a ty działaj.
- Dobrze. Pa, miłego dnia.
- Nawzajem. Kocham Cię. Pa.
Zadzwoniłam do Rafała zapytać czy ma dziś czas. Pasowało mu spotkanie o godzinie 12 więc umówiłam się z nim i zadzwoniłam do Justyny, z którą umówiłam się również o 12 pod moim starym miejscem zamieszkania. Weszłyśmy z Justyną na górę, Rafał już na nas czekał:
- Cześć, poznajcie się Justyna to Rafał, Rafał to Justyna.
- Cześć, Rafał, miło mi poznać.
- Cześć, Justyna, mi również.
- Co was sprowadza do mnie?
- Słuchaj Justyna chciała się do Ciebie wprowadzić i chciałam Cię zapytać czy masz coś przeciwko?
- Nie, nie mam nic przeciwko, jakoś damy sobie radę.
- No dobra to możesz tu mieszkać. Dogadacie się w sprawie pokoju. Opłata miesięczna dla mnie to 700 zł. I daje Ci miesiąc, jeżeli coś wywiniesz od razu wylatujesz czy to jest jasne?
- Tak. No to na razie.
- A kiedy mogę się wprowadzić?
- Jutro. Dobra. Bardzo dziękuję. Na razie.
- Czemu Ty jesteś dla niej taka nie miła?
- To długa historia...
- Mam czas.
- No po prostu ona wkręciła Radka i mnie, że jest w ciąży bo była w nim zakochana na zabój. Jej intryga wyszła na jaw, że wcale nie jest w ciąży. Zatruwała nam życie przez pewien czas i do końca nie ufam jej więc dlatego jestem taka nie miła dla niej i dałam jej szansę, ale nie wiem czy dobrze zrobiła, okaże się wkrótce.
- Aha, no to wcale się nie dziwię, że jesteś uprzedzona do niej, ale jak dla mnie to fajna dziewczyna.
- Podoba Ci się?
- Tak.
- To fajnie, to może coś między wami będzie i ułoży Ci się.
- Mam taką nadzieję.
Mój plan i Radka działał. Rafał połknął haczyk, ale nie wiedziałam jak Justyna. Miałam nadzieję, że jej też się spodobał Rafał. Jeszcze nie wie o nim wszystkiego, może jak się dowie, że jest lekarzem to też jakoś wpłynie na jej myśli bo ona jest materialistką, nie da się ukryć. Czy mój plan się uda? Okaże się niedługo, ale jestem dobrej myśli...

środa, 11 czerwca 2014

Podstęp...

Gdy się obudziłam rano, widziałam, że Radek jeszcze śpi więc nie chciałam go budzić. Przewróciłam się na drugi bok i patrzyłam sobie w okno, po którym spływały krople deszczu bo dziś niestety padało. Leżałam i myślałam co zrobić z rodzicami Radka, przecież to nie musiało się tak skończyć. Gdy zatraciłam się w swoich myślach Radek się obudził:
- Kochanie śpisz?
- Nie, nie mogłam spać. Nie chciałam Cię obudzić.
- Nie obudziłaś. Też nie mogłem spać. Cały czas myślę o tym rozwodzie rodziców.
- Musimy coś zrobić. Przecież nie muszą brać rozwodu, jeżeli im się nie układa, tym bardziej po tylu latach.
- Ale co my możemy zrobić?
- Mam pewien pomysł. Trzeba sprawić, żeby zakochali się w sobie od nowa, żeby ich uczucie narodziło się od nowa między nimi, bo ono tylko gdzieś schowało się w cień.
- Słucham, jaki to pomysł?
- Trzeba zorganizować im romantyczną kolację. Dobrym miejscem był by ten dach gdzie mnie zabrałeś. Muzyka obowiązkowo, jeżeli się da to jakiś skrzypek albo skrzypaczka, a jak nie to radio z tą samą muzyką co leciała na naszym spotkaniu wystarczy. Kwiaty, najlepiej czerwone róże. Kolacja, świece i czerwone wino, a dalej podejrzewam, że samo się rozwinie.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- A co wolisz nic nie robić? Chcesz tak to zostawić, nie chcesz spróbować ich pogodzić ze sobą?
- Nie, no pewnie, że chcę.
- No właśnie, więc zaufaj kobiecie. Kobieta zna kobietę. Każda z nas lubi być zdobywana, kokietowana i romantyczne rzeczy. Zapamiętaj to na przyszłość bo może Ci się przydać w naszym związku.
- Hehe, jesteś niesamowita. Dziękuję. To jaki jest plan?
- Robimy tak: Ty karzesz tacie kupić różę i zwabiasz go jakoś na ten dach z tymi kwiatami, a ja zajmę się twoją mamą.
- Jak mam go tam zwabić?
- Nie wiem, wymyśl coś, ja się zajmę resztą. Tyle możesz zrobić chyba. Wszystko muszę Ci dawać na tacy podane?
- No nie, spokojnie. Nie denerwuj się już Kochanie.
- Dobra to bierzemy się do roboty.
Dałam całusa Radkowi i poszłam się szybko ogarnąć. Gdy byłam już gotowa wzięłam laptopa i zaczęłam szukać jakiegoś skrzypka, który mógł by zagrać na dzisiejszej kolacji. Znalazłam jednego i natychmiast do niego zadzwoniłam, zgodził się bez wahania, choć cena była w miarę normalna. Pojechałam na ten wieżowiec taksówka i poprosiłam właściciela, żeby pożyczył mi ten stół na dzisiejszy wieczór, nie chciał się za bardzo zgodzić, ale po wielu próbach i namowach udało się. Zaniosło go dwóch Panów na dach. Teraz zostało mi przywieźć obrus, talerze i sztućce, zamówić jedzenie na 20, kupić wino i świece i koniec zadań. Wykonałam więc po kolei każde z tych zadań. Zamówiłam jedzenie w tej knajpce gdzie byłam z Radkiem na kolacji. Zadzwoniłam do Radka jak jemu poszło z tatą:
- Cześć, no i jak poszła ci sprawa z tatą?
- No tak nie bardzo...
- Co to znaczy?
- No nie powiedziałem mu jeszcze bo nie wiem co powiedzieć...
- Matko, faceci... Czy ja muszę sama wszystko załatwiać? Ja już załatwiłam co miałam załatwić. Powiedz mu, że mam urodziny i kup z nim te różę, ze 30 i po prostu wywieź bez mówienia gdzie, a jak będzie się pytał po drodze gdzie jedziesz to do klienta i tyle.
- Dobrze, super to wymyśliłaś. Jesteś kochana. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Pa.
- Pa.
Faceci... Trzeba zawsze za nich myśleć. Dobra wszystko było gotowe, tylko zostało mi matkę Radka powiadomić o wycieczce. Strasznie się cieszyłam z tego, że z nią pojadę... Ona mnie nie lubi, a ja jej będzie naprawdę miło, nie ma co. Ale czego się nie robi dla ukochanej osoby. Przynajmniej nie będę miała wyrzutów ani Radek, że nic nie zrobiliśmy, żeby jakoś zapobiec temu rozwodowi. Pojechałam do domu i od razu przeszłam do rozmowy z Ireną:
- Dzień dobry, Radek mnie prosił, abym Panią zawiozła dzisiaj wieczorem na kolację do pewnej restauracji, niech Pani się pięknie wyszykuje bo o 19 jedziemy.
Przesiedziałam pół dnia w sypialni bo nie chciałam spotkać się z Ireną. Wychodziłam tylko do toalety i żeby coś zjeść. Przed 19 przyszła Irena do pokoju powiedzieć mi, że jest gotowa i, że mogę ją zwieźć na kolację. Pojechałam z nią taksówką, oczywiście zostałam przez nią zbesztana, że musi jeździć taksówkami. Całą drogę mi marudziła, że strasznie daleko ta restauracja. Powstrzymywałam się z trudem od jakichkolwiek uwag. Gdy dotarliśmy w końcu na miejsce, wjechałyśmy windą na samą górę,a później weszłyśmy schodami na górę. Kazałam usiąść Irenie i powiedziałam jej, że idę zadzwonić do Radka gdzie jest i muszę wyjść bo tu nie ma zasięgu. Uwierzyła. Radek podprowadził tatę pod drzwi i kazał wejść przez nie, a on zaraz dołączy tylko zadzwoni do Julki. On również uwierzył. Co się tam działo nie wiedzieliśmy bo wsiedliśmy w auto i odjechaliśmy. Chcieliśmy, żeby zostali sami, a będąc tam sami zaczęli pewnie rozmawiać i jeść i pić wino, a dzięki temu języki im się rozluźniły na pewno coś poczują znów do siebie i zrozumieją, że rozwód to głupota. Jak później się okaże rezultaty były zadowalające...


Drodzy czytelnicy bardzo Was proszę, abyście napisali mi w komentarzach co chcieli byście przeczytać, jaką historię, o czym ona miała by być, taka, którą zawsze chcieliście przeczytać, a nie mieliście możliwości. Bardzo proszę :) 

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozwód...

Po nocy spędzonej razem z przyszłymi teściami w jednym mieszkaniu czułam się w miarę dobrze, ale jednak stres był. Radek ze swoim ojcem poszli do kina bo ojciec chciał zobaczyć jak funkcjonuje biznes Radka i ogólnie popatrzeć jak wygląda bo dawno nie widział. Matka Radka czyli Irena została razem ze mną w domu, lecz ja na 12 szykowałam się na egzamin ostatni w tej sesji. Radek prosił mnie, abym zajęła się jego matką:
- Co chciała by Pani dziś robić? Bo ja co prawda idę na 12 na egzamin,ale jak wrócę możemy gdzieś razem wyjść na miasto na kawę lub jakieś lody, jeżeli będzie Pani miała ochotę.
- Słuchaj dziewczyno nie będę obijać w bawełnę. Nie jesteś odpowiednią partnerką dla mojego syna. On potrzebuje dziewczyny wysportowanej, atrakcyjnej, błyskotliwej oraz dobrze wykształconej, a ty co studiujesz?
- Pedagogikę.
- No właśnie, i nie znajdziesz po tym pracy. I myślisz, że mój syn będzie Cię cały czas utrzymywał? Ja wiem, że on jest przystojny i bogaty i tylko o to Ci chodzi. Może uda nam się to jakoś załatwić?
- Tzn.?
- Ile chcesz? Ja ci zapłacę ile chcesz a ty zostawisz mojego syna w spokoju.
- Nie! Pani chyba oszalała! Niech mnie Pani nie obraża, dobrze! Ja kocham Radka, a nie jego pieniądze! Pracę sobie jakąś znajdę i to nie Pani interes! A teraz przepraszam spieszę się na egzamin. Do widzenia.
Ale mnie wkurzył ten babsztyl... Nie wiedziałam, że jest zdolna się posunąć do takiego stopnia. Widziałam, że mnie nie lubi, ale myślałam, że jakoś uda nam się unormować nasze stosunki, ale wygląda na to, że jednak się myliłam. Nie wiedziałam czy powiedzieć o tym Radkowi, ale postanowiłam to zrobić. Bałam się jednak, że mi nie uwierzy, bo niby czemu jego matka miała by to robić? Poszłam na egzamin cała zdenerwowana, ale starałam się skupić na nim bo był ważniejszy niż jakaś baba. Zdałam na 5 bo był to ustny egzamin. Po wyjściu z sali natychmiast zadzwoniłam do Radka powiedzieć mu o wyniku:
- Kochanie zdałam! Na 5 !
- To świetnie, super wiadomość.
- Coś się stało? Nie cieszysz się zbytnio.
- Cieszę się naprawdę, ale po tym co ojciec mi powiedział to trudno mi okazywać entuzjazm.
- Co się stało?
- Moi rodzice wcale nie przyjechali w odwiedziny tylko dlatego, że się rozwodzą i przyjechali na rozprawę.
- O kurczę... To nieźle. Ale nic się nie przejmuj, jak wrócisz to porozmawiasz z nimi może jeszcze zmienią zdanie. Wszystko będzie dobrze. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Może masz rację. Pa.
- Pa.
Jak to usłyszałam to wiedziałam, że nie mogę powiedzieć o mojej rozmowie z jego matką bo bym mu jeszcze tylko dołożyła. Podjęłam decyzję, że zostawię te uwagi dla siebie i postaram się puścić je w nie pamięć. Zostaje w dalszym ciągu pocałunek Rafała. Wczoraj nie mogłam mu powiedzieć bo jego rodzice nam przeszkodzili, a dzisiaj mu również nie powiem bo jest załamany tym rozwodem. Muszę go teraz wspierać i być przy nim, a nie jeszcze go bardziej dołować. Nie powiem mu o tym pocałunku teraz. Jak będzie odpowiedni moment to na pewno mu powiem. Cieszyłam się w głębi duszy, że nie muszę mu mówić teraz bo bałam się tej rozmowy, ale wiedziałam, że co się" odwlecze to nie uciecze". Radek wieczorem rozmawiał z rodzicami i nie dał się ich przekonać. Byli nie ugięci i już zdecydowani. Radek mocno to przeżywał bo jego rodzice byli dość długo małżeństwem. Jedyne co teraz mogłam zrobić to pocieszać go, wspierać i być przy nim, takie było moje zadanie...

niedziela, 8 czerwca 2014

Niezapowiedziane odwiedziny...

Podczas drogi powrotnej do domu zastanawiałam się czy mam powiedzieć Radkowi o tym pocałunku. Z jednej strony nie chciałam go oszukiwać i wyrzuty sumienia by mnie zjadły, a z drugiej strony wiedziałam, że to może zniszczyć nasz związek, nawet jeżeli nie chciałam tego pocałunku. Postanowiłam na razie nic nie mówić Radkowi, ale wiedziałam, że długo nie wytrzymam bo będę miała ogromne wyrzuty sumienia. Po wejściu do mieszkania zauważyłam, że Radka jeszcze nie było. Zabrałam się za robienie spaghetti dziś na kolację. Jednak cały czas myślałam co zrobić. Nie potrafię kłamać, po mnie od razu widać kiedy mnie coś gnębi lub mam coś do ukrycia. Zbliżała się godzina 18, a Radka nadal nie było więc postanowiłam do niego zadzwonić:
- Cześć Kochanie, gdzie jesteś?
- Cześć, już jadę, za jakieś 20 minut będę.
- To dobrze, bo czeka na Ciebie ciepła kolacja i ja.
- Hehe, to świetnie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Nałożyłam kolację na talerze i zaniosłam do salonu. Usiadłam i czekałam na Radka. Gdy już w końcu się pojawił. Usiedliśmy do kolacji:
- Smacznego.
- Dziękuję i wzajemnie. Jak dzień minął?
- A dobrze i bardzo szybko a Tobie?
- Mój był okropny bo miałem strasznie dużo tej papierkowej roboty, której nie znoszę, ale na szczęście ktoś umilił mi dzień i przywiózł mi kanapki.
- Hehe, smakowały Ci?
- Tak bardzo. Możesz mi takie przywozić lub robić codziennie.
- Hehe, nie ma problemu.
Czas leciał, a my tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy sobie. Powiedziałam Radkowi, że byłam dzisiaj u Rafała przejrzeć te książki, ale nic nie znalazłam ciekawego co mogło by mi się przydać. Opowiedziałam mu również historię Rafała. Radek się przejął i widziałam, że trochę mu odpuścił. Lecz nie wiedział najważniejszego:
- Nie wiem co ja bym zrobił na jego miejscu gdyby to chodziło o Ciebie.
- Masakra co nie.
- Nie potrafił bym żyć bez Ciebie. Musiał bym też zginąć.
- Przestań. Zmieńmy temat. Na szczęście żadne z nas nie jest w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nigdy nie będzie.
- Ja również. Kocham Cię.
- A ja Ciebie. Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć.
- Słucham?
- Rafał...
I w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi:
- Spodziewasz się kogoś?
- Nie a Ty?
- Nie. To kogo niesie o tej porze.
- Pójdę otworzyć.
Radek otworzył drzwi i wbił się w osłupienie. Ja stałam w przedpokoju i patrzyłam kto to:
- Mama! Tato! Co wy tu robicie?!
- Cześć synku. Przyjechaliśmy Cię odwiedzić bo strasznie się za Tobą stęskniliśmy.
- Mogliście mnie uprzedzić...
- Nie wpuścisz nas?
- Nie no proszę, wejdźcie.
- Dzień dobry
- Mamo, tato to jest Julia moja dziewczyna.
- Miło mi poznać, Kazimierz.
- Mi również, Julia. Panią też miło mi poznać, Julia.
- Irena.
I w tym momencie widziałam minę mamy Radka. Nie była zachwycona moim widokiem. W sumie można nawet powiedzieć, że nie cieszyła się. Wiedziałam już, że będą z nią kłopoty i, że pewnie mnie nie polubi. Podejrzewam, że chodziło jej o mój wygląd zewnętrzny, a jeszcze nie poznała moich rodziców i nie wiedziała skąd pochodzę, ani co studiuje. Zawsze muszę mieć pod górkę. To pierwsze spotkanie nie było najlepsze, ale miałam nadzieję, że jeszcze wszystko może się zmienić, że może jak bardziej mnie pozna to mnie polubi. Ale to co stało się później zabiło wszelką nadzieję na poprawę stosunku Ireny do mnie....

sobota, 7 czerwca 2014

Prawda o Rafale...

Po wejściu do mieszkania Rafał poszedł zrobić mi herbatę, a ja zabrałam się za przeglądanie książek. Trochę ich miał bo aż 3 takie wielkie kartony. Rafał przyniósł herbatę do salonu i usiadł patrząc na mnie. Czułam jego wzrok na swych plecach i gdy spojrzałam na jego twarz i ujrzałam jego minę, widziałam, że coś go gnębi. Chciał by mi coś powiedzieć tylko nie wie jak, albo nie chcę mi nic mówić, ale mu głupio, że słyszałam całą tą nie miłą rozmowę. Bał się może, że słysząc, że jest mordercą wyrzucę go z mieszkania. Strasznie mi było głupio, że musiałam trafić na tą rozmowę. Lepiej było by jej nie słyszeć, ale teraz już nic nie poradzę na to. Przejrzałam jeden karton i nic nie znalazłam co by mogło mi się przydać i wtedy Rafał się odezwał:
- Strasznie mi przykro, że byłaś świadkiem tej nie miłej rozmowy, że to wszystko słyszałaś. Chciałem Ci powiedzieć, że to nie jest prawda co mówiła ta kobieta. Nie jestem żadnym mordercą i nigdy nie byłem. Muszę Ci to wszystko wyjaśnić.
- Rafał spokojnie. Nie musisz mi nic wyjaśniać. To twoje życie i sprawa, ale mam nadzieję, że nie jesteś żadnym mordercą naprawdę.
- No nie jestem, żebyś mi uwierzyła, muszę Ci to wszystko opowiedzieć. Siadaj proszę, porozmawiamy.
- Dobrze, ale pamiętaj, że nic nie musisz.
- Tak wiem, ale chcę.
- Ok, więc słucham...
- To wszystko zdarzyło się 2 lata temu. Poznałem dziewczynę u siebie w Łodzi na studiach. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do swojej miłości. Pewnego dnia postanowiliśmy wziąć potajemny ślub, ponieważ jej rodzice, a dokładnie matka strasznie mnie nie lubiła. Twierdziła, że jestem kolejnym babiarzem, który chcę się tylko nią zabawić i zostawić, gdy tylko nadarzy się okazja. Ania bo tak miała na imię jej nie wierzyła, wiedziała, że ją kocham. Krótko po naszym ślubie zaszła w ciąże, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Po zdanych egzaminach chcieliśmy jechać gdzieś odpocząć. Padało na morze. Spędziliśmy tam cudowny tydzień. Ani się tak podobało, że nie chciała jechać wcześniej, więc wyszło, że jechaliśmy późnym wieczorem. Ania spała, a ja prowadziłem. Na początku było spokojnie na drodze. Gdy wjechałem na zakręt nagle zauważyłem, że kierowca z naprzeciwka jedzie z bardzo dużą prędkością prosto na nas. Próbowałem uciec, ale nie było gdzie. Uderzył w nas. Gdy się obudziłem byłem w szpitalu. Nie wiedziałem co się dzieje z Anią, ani gdzie ona jest. Miałem złamane 2 żebra, nogę i ogólnie byłem potłuczony. Po operacji przyszli do mnie policjanci, aby mnie przesłuchać i wtedy dowiedziałem się, że Ania żyje, ale jest w śpiączce... Cieszyłem się, że żyje, ale śpiączka wcale nie była dobra bo wiedziałem, że często ludzie się z niej nie wybudzają albo nic nie pamiętają i zaczynają żyć od nowa. Kierowca był pijany i zginął na miejscu. Gdy wyszedłem ze szpitala, Ania dalej była w śpiączce. Lekarze powiedzieli mi dopiero wtedy jaki jest faktyczny stan Ani. Okazało się, że jej mózg w ogóle nie pracuje... A ja wiedziałem co to znaczy. Gdy mózg nie pracuje to ciało również. Wiedziałem, że przyjdzie mi podjąć decyzję niedługo... Studiowałem medycynę, znałem to wszystko, ale nie chciałem, podejmować swoich pierwszych poważnych decyzji w sprawie osoby, tak dla mnie ważnej. Rodzice Ani mnie nienawidzili, uważali, że to moja wina. A gdy pewnego dnia musiałem podjąć decyzję, że odpinamy Anię od urządzenia, które nadal podtrzymywało ją przy życiu, ich nienawiść wzrosła. Wcale się nie dziwiłem. Sam sobie nie mogłem tego wybaczyć. Cały czas uważałem, że to moja wina. Straciłem nie tylko kobietę swoje życia,ale również dziecko, które w niej rosło. Przez długi czas chodziłem do psychologa na terapie i dzięki temu udało mi się stanąć na nogi, choć nie do końca. Bo nie ma dnia lub nocy, w której nie widzę Ani lub nie śni mi się ten cholerny wypadek. Wiem, że Ania chciała by, aby żył dalej, dla niej. Żeby łatwiej było mi stanąć na nogi postanowiłem zmienić miasto, również ze względu na rodziców Ani. Ale jak widzisz znalazła mnie jej matko znowu. Myślałem, że chociaż teraz się od nich uwolnię. To nie jest proste, zapomnieć coś i zacząć żyć od nowa gdy oni mnie prześladują, a zwłaszcza jej matka. I tak mam ciężkie życie bo ja tego wypadku, tego co się stało i oczywiście Ani nigdy nie zapomnę. Bardzo ją kocham. Tak kocham nadal. Gdy zobaczyłem twoje ogłoszenie, postanowiłem się odezwać, ponieważ cena nie była za duża, miła i fajna okolica oraz to, że jesteś do niej taka podobna.
Nie mogłam i nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc zamiast mówić postanowiłam zrobić. Przytuliłam Rafała bo podejrzewam, że brakuje mu takiego przyjacielskiego ramienia. Wiedziałam, że potrzebował tego oraz, że nie robię nic złego. Z mojej strony to było tylko przyjacielskie przytulenie. Gdy już mnie Rafał puścił, popatrzał mi się prosto w oczy i wtedy widziałam łzy w jego oczach, ale się powstrzymywał by nie płakać. Współczułam mu bardzo i naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć komuś, kto przeżył coś takiego. Gdy Rafał patrzał mi tak głęboko w oczy zaczęłam się czuć trochę dziwnie, tym bardziej, że powiedział, że jestem podobna do Ani. Kiedy chciałam coś powiedzieć, Rafał mnie pocałował. Natychmiast wstałam i zaczęłam się ubierać:
- Poczekaj, przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Ok rozumiem, wybaczam, ale już nigdy więcej tak nie rób. Kocham Radka i jestem z nim szczęśliwa i nic się nie zmieni. Nie rób sobie żadnych nadziei. Nie dawałam Ci do tego powodu.
- Tak wiem. Nie robiłaś nic co by mnie do tego skłoniło. To moja wina tylko i wyłącznie. Nie powtórzy się t już nigdy więcej. Obiecuje. Tylko nie obrażaj się. Lubię Cię i chcę się z Tobą przyjaźnić.
- Dobrze. Nie gniewam się. Trzymam Cię za słowo. Też Cię lubię i chcę się przyjaźnić, ale tylko tyle, nic więcej.
- Dobrze. Umowa stoi.
- A teraz muszę już uciekać. Naprawdę Ci współczuje, przeżyłeś piekło i jestem z Tobą. Pa.
-Dziękuję. Pa
Wiem, że przeszedł piekło i współczuję mu, ale nie może tego wykorzystywać, żeby mnie zdobyć. Ja kocham Radka i tylko jego i nic tego nie zmieni...

piątek, 6 czerwca 2014

Rafał...

Na drugi dzień, gdy się obudziłam Radka już nie było w łóżku. Wstałam zobaczyć gdzie jest, ale nigdzie go nie było, za to na stole leżała kartka: " Kochanie pojechałem dzisiaj wcześniej do pracy bo mam dużo roboty, będę o 18. Jak coś to dzwoń. Kocham Cię. " Byłam szczęśliwa i miałam nadzieję, że już nic nie stanie nam na przeszkodzie do szczęścia. Potrzebowałam książek do nauki i przypomniałam sobie o proponowanej pomocy przez Rafała. Zadzwoniłam więc do niego o , której mogła bym do niego przyjechać i przejrzeć sobie te książki:
- Cześć, chciałam skorzystać z twojej pomocy związanej z książkami.
- Fajnie się cieszę.
- O której mogę przyjechać i je przejrzeć?.
- Możesz przyjechać, o której chcesz bo dzisiaj mam wolne i nigdzie się nie wybieram.
- Dobra, to ja się ogarnę i jakoś niedługo powinnam być.
- Dobrze to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zaraz po wykonaniu telefonu zabrałam się do porannej toalety oraz do zjedzenia śniadania. Podejrzewałam, że Radek nie zrobił sobie żadnego drugiego śniadania, więc postanowiłam zrobić mu pyszne kanapki i zawieźć do pracy, myślę, że się ucieszy. Za późno wyszłam z domu więc biegłam na przystanek by zdążyć na autobus o 12. Kiedy jechałam autobusem obok mnie siedziało starsze małżeństwo i widać było, że nadal bardzo się kochają, aż miło było patrzeć i miałam ogromną nadzieję, że my z Radkiem też tak kiedyś będziemy wyglądać. Rozmarzyłam się, a pomogła mi w tym muzyka, która leciała w moich słuchawka. Podczas tej jazdy miałam chwilę czasu, aby się zatrzymać i pomyśleć, zastanowić się nad swoim życiem, które tak szybko przemija. Nie ma na nic czasu, a jak jest to nie chcę się nic robić bo jest człowiek zmęczony po codziennym maratonie zmagań. Cały czas biegniemy za pieniędzmi, nie są one najważniejsze, ale są potrzebne bo bez nich nic nie ma tak naprawdę. Gdy tak biegniemy w tym maratonie, nie dostrzegamy pewnych rzeczy, szczegółów, które nas omijają, a są czasami dla kogoś bardzo ważne. Kończąc swoje rozważania skończyła się również moja podróż bo znalazłam się już pod kinem. Wchodząc do kina wszyscy mnie ciepło przywitali, tak wszyscy bo Justyny już nie było, a Monika chyba miała wolne bo jej nigdzie nie widziałam. Zapukałam do biura:
- Proszę.
- Cześć Kochanie, niespodzianka.
- Cześć, świetna niespodzianka, bardzo się cieszę, że jesteś, w sumie to miałem do Ciebie dzwonić.
- No widzisz, telepatia. I jak idzie?
- Dobrze, ale wolał bym być teraz z Tobą.
- Hehe, tak wiem. Masz jakieś drugie śniadanie?
- Nie.
- Tak podejrzewałam, dlatego Ci je przywiozłam, żebyś mi nie padł z głodu.
- Super, dziękuję, jesteś kochana.
- Dobra już będę uciekać, nie będę Ci przeszkadzać. Kocham Cię. Do zobaczenia w domu.
- Ja Ciebie też. Pa.
Miałam jednak rację, intuicja mnie tym razem również nie zawiodła. Wsiadłam do kolejnego autobusu i pojechałam do Rafała. Nie wspomniałam o tym Radkowi bo nie chciałam psuć mu humoru bo podejrzewam, że nie był by z tego pomysłu zadowolony. Gdy weszłam do klatki i szłam na górę słyszałam jakieś krzyki:
- To twoja wina! przez Ciebie moja córka nie żyje! to Ty ją zabiłeś!
- Nie prawda! Niech mama już stąd idzie proszę.
Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam, że to Rafał kłóci się z jakąś starszą kobietą. Przestraszyłam się trochę słysząc te oskarżenia. Gdy mnie dostrzegli przestali się kłócić. Starsza Pani odchodząc powiedziała mi:
- Uważaj na niego, żebyś nie skończyła jak moja córka.
Jej oczy były pełne łez gdy to mówiła. Nie wiedziałam co się dzieje, ani o co tu chodzi. Jej słowa zmroziły mi krew w żyłach. Czyli jej córka umarła. Tylko jak?! Rafał ją zabił?! Był mordercą, który wyszedł z więzienia?! Jest lekarzem więc mógł teoretycznie zabić tą dziewczynę, nawet tak, żeby nikt się o tym nie dowiedział:
- Nie słuchaj jej, opowiada jakieś bzdury.
-Dobrze.
-Chodź do domu.
- Ok.
Rafał nie zabił tej kobiety jak się później okazała, ale prawda wcale nie była lepsza do zabójstwa...

niedziela, 1 czerwca 2014

Zaskakujący gest...

Przegadałam z Marleną całą noc, a na drugi dzień miałam egzamin z Wprowadzenia do psychologii. Na szczęście na godzinę 12 więc ogarnęłyśmy się i trochę powtórzyłyśmy materiał. Nie czułam się na siłach iść pisać ten egzamin. Dosyć, że nie wyspana to jeszcze cały czas miała w głowię kłótnie z Radkiem, ale nie miałam innego wyjścia jak iść na ten egzamin. Jak go nie zaliczę to trudno, będzie poprawka. Jadąc autobusem włączyłam telefon bo chciałam sprawdzić czy ktoś inny nie dzwonił oprócz Radka. Miałam 50 połączeń nieodebranych od Radka i 5 sms-ów. W jednym była treść, w której życzył mi powodzenia na egzaminie. Nic mu nie odpisałam i wyłączyłam telefon znowu, żeby na egzaminie mi nie zadzwonił czasami. Po wyjściu z sali czułam, że nie za dobrze poszedł mi ten egzamin i wiem w sumie dlaczego. Wcale nie mogłam się skupić na jego pisaniu, a nie mówię nic na temat mojej pamięci, w której czułam jedną wielką pustkę. Włączyłam telefon i miałam 1 połączenie nieodebrane, a było to połączenie od Rafała, troszkę się zdziwiłam, co mógł chcieć ode mnie. Aby się tego dowiedzieć oddzwoniłam od niego:
- No cześć dzwoniłeś, stało się coś?
- Nie nie, spokojnie, chciałem tylko porozmawiać na temat twojej sąsiadki, bo troszeczkę krzyczy na mnie
- Aaa no tak Pani Zosia, a czemu krzyczy?
- No denerwuje się, że słucham głośno muzyki czasem, że rower mój stoi na piętrze i nie ma jak przejść, że brudzę na klatce itp
- Dobra to przyjadę i pogadam z nią, jak Cię pozna bliżej to zmieni zdanie, też to przechodziłam, a co do muzyki to nie słuchaj jej głośno po 16 bo wtedy ona jest w domu i jest zmęczona po pracy i dlatego się czepia, jak będziesz tego przestrzegał będzie ok
- Hehe, ok
- A co do roweru to porozmawiam z nią i o brudzeniu też
- Ok fajnie dziękuję, o której będziesz?
- O 16
- Dobra to czekam, pa
- Na razie
Nałożyłam słuchawki i szłam do wyjścia słuchając( akurat leciała): One Republic- Stop nad stare. Taka zamyślona kroczyłam schodami i korytarzami. Gdy wyszłam z bramy stanęłam i zastanawiałam się, w którą stronę mam pójść? Gdzie chcę iść? Co chcę zrobić? Na co mam ochotę teraz? Gdzie mam się podziać? Wybrałam drogę w prawo, nie wiedziałam gdzie pójdę, ale poszłam w tą stronę i zauważyłam z daleka jakiegoś mężczyznę idącego na w prost mnie z wielkim bukietem czerwonych róż. Pomyślałam, że ta dziewczyna ma szczęście, zbliżając się do niego zobaczyłam, że to Radek. Nie wierzyłam własnym oczom, że stać go było na taki gest, żeby przyjść pod moją uczelnię z takim wielkim bukietem róż. Jak go zobaczyłam rozpłakałam się:
- Wiem, zawiodłem na całej linii, jestem kretynem, w ogóle nie zasługuje na Ciebie, ale pomyślałem, że muszę o Ciebie walczyć, za bardzo Cię kocham, żeby odpuścić, wiem, że muszę się liczyć z Twoim zdaniem, ale tego nie robiłem, to się zmieni, obiecuję.
Stałam jak by mnie zamurowało i nie mogłam się ruszyć. Powiedzieć również nic nie mogłam. Stałam i płakałam:
- Powiedz coś, proszę. Nie płacz. Jak już mnie nie chcesz to powiedz, odwrócę się i odejdę i nigdy mnie już nie zobaczysz.
W tym momencie podeszłam do niego i pocałowałam go tak mocno jak tylko umiałam, następnie wtuliłam się w niego mocno, a on mnie jeszcze przycisnął do siebie. Szepnęłam mu do ucha:
- Kocham Cię wariacie, wracajmy do domu.
- A ja Ciebie.
Wzięłam kwiaty w rękę, wytarłam łzy, złapałam Radka za rękę i razem poszliśmy do auta. Pojechaliśmy najpierw do Marleny po moje rzeczy, a następnie do mnie do domu, bo byłam umówiona z Rafałem. Tego dnia Radek nie był zazdrosny o Rafała. Porozmawiałam z sąsiadka, która obiecała nie robić problemów, a Rafałowi ulżyło. Zaproponował mi jeszcze swoją pomoc, a mianowicie miał dużą biblioteczkę i pozwolił mi z niej skorzystać. Powiedziałam mu, że jak przejrzę jakie książki są mi potrzebne to odezwę się do niego. Bo dzisiejsze popołudnie i wieczór chciałam spędzić tylko z Radkiem. Wieczór spędziliśmy pijąc wino i oglądając komedię. Radek pocieszał mnie, że na pewno zdałam ten egzamin i nie potrzebnie panikuje. Dla rozładowania stresu i napięcia Radek zrobił mi kąpiel. Gdy wyszłam z wanny udałam się do sypialni i to co tam zobaczyłam mnie zszokowało. Na podłodze i łóżku były rozrzucone płatki czerwonych róż, wszędzie paliły się świecę, a na łóżku leżał w samych bokserkach Radek. Zakończenie dzisiejszego dnia było pełne namiętności i rozkoszy... Wiem, że mnie kocha....

piątek, 30 maja 2014

Dziecko....

Po powrocie do domu od razu pokazałam Radkowi list. który dostałam:
- Zobacz co dostałam od Justyny
-Pokaż
Był to anonimowy list oczywiście, ale widząc jego treść byłam pewna, że to sprawka Justyny no bo kto inny mógł mi grozić? Wycięła z gazet literki i ułożyła z nich list, w którym były same groźby skierowane do mnie. Radek nie traktował tego poważnie, zapewnił mnie, że to tylko takie wygłupy, że na pewno nic mi nie grozi, a ja nie byłam tego taka pewna, ale posłuchałam się Radka i zostawiłam tą sprawę. Jednak bałam się, bo wiedziałam, że ona jest nieobliczalna. Niestety nie zdążyłam nic ugotować bo wróciłam dużo później niż myślałam więc zamówiliśmy pizze:
- Miałam dzisiaj spotkanie w sprawie mieszkania
- No wiem, wspominałaś. I jak poszło?
- No dobrze, kupiec bierze je i jutro mamy jechać do notariusza, tylko okazało się, że jest to mężczyzna, ale to chyba Ci nie przeszkadza?
- Przystojny?
- Nie, Ty jesteś najprzystojniejszy na świecie
- To nie, ale mam jutro czas i pojadę razem z Tobą do tego notariusza
- Dobrze nie ma problemu.
No i nie było czego się bać. Radek zareagował dużo lepiej niż myślałam. Byłam tak zmęczona,że poszłam wziąć kąpiel, dałam buziaka Radkowi i położyłam się spać. Rano gdy się obudziłam Radka nie było w łóżku więc poszłam zobaczyć gdzie jest. Okazało się, że robi śniadanko w kuchni. Po zjedzeniu pojechaliśmy do notariusza, gdzie czekał już Rafał:
- Cześć, to jest mój chłopak Radek
- Cześć, Rafał, miło mi poznać
- Cześć, mi również
Po minie Radka widziałam, że wcale mu nie było miło poznać Rafała. Czułam, że w powietrzu wisi niezła awantura, która pewnie mnie czeka po wyjściu z budynku. Podpisanie papierów trwało chwilę, a ja i Rafał byliśmy zadowoleni z tej decyzji. Gdy wsiedliśmy do auta Radek już zaczął kłótnie:
- Mówiłaś, że nie jest przystojny
- No bo nie jest. Mam Ciebie i mi wystarczysz.
- Jak nie jest, jest i to bardzo
- No to co? To sugerujesz, że od razu pójdę z nim do łóżka i Cię zostawię?
- No nie
- No właśnie, więc proszę Cię już skończ ten temat bo nie chcę się kłócić.
- Dobrze, masz rację. Przepraszam.
Miał dość już tych kłótni. Coraz więcej się kłóciliśmy. Po wyjaśnione sprawie z Justyną powinniśmy się coraz lepiej dogadywać, a zamiast tego były wiecznie kłótnie:
- To gdzie teraz?
- Zawieź mnie do domu będę się uczyć a ty?
- A ja jadę do biura bo mam papierkową robotę.
- Dobra
Całe popołudnie spędziłam przed książkami pijąc dobrą kawę. Pod wieczór poszłam zrobić dobrą kolację Radkowi, której nie zrobiłam wczoraj. Gdy wrócił to razem ją zjedliśmy:
- Jak minął Ci dzień?
- Dobrze, ale ciężko bo nie lubię papierkowej roboty a Tobie?
- Też dobrze i ciężko bo całe popołudnie spędziłam przed książkami.
- To może teraz odpoczniesz i się zrelaksujesz?
- Bardzo chętnie. Masz jakiś pomysł?
- Tak
Radek zaczął mnie całować i dotykać w intymne miejsca. Wiedziałam co to oznacza, szczerze nie miałam na to tego dnia ochoty, ale postanowiłam się poddać. Zaczynał się robić coraz bardziej przyjemnie i z sekundy na sekundę zaczynałam nabierać ochoty na seks. Radek zabierał się już do ściągania ze mnie ubrań, ale powiedział coś co przerwało tą nutę namiętności:
- Zróbmy sobie dziecko
- Co?!
- A czemu nie?
- Rozmawialiśmy o tym.
- Tak i mieliśmy do tej rozmowy wrócić.
- No tak, ale za kilka lat, a nie teraz.
- Dlaczego nie teraz?
- Bo jesteśmy zajęci, robiło się tak przyjemnie i wszystko zepsułeś.
- Ja zepsułem?! To chyba Ty nie chcesz mieć dzieci.
- Już Ci tłumaczyłam czemu. Trudno Ci to zrozumieć?
- Tak
-Dlaczego?
- Bo się kochamy, mamy pracę, pieniądze, mieszkanie, co jeszcze chcesz?
- Wieku? Jestem za młoda, nie widzę siebie w roli matki jeszcze i chcę skończyć studia.
- I cały czas jakieś wymówki.
-Jestem z Tobą szczera. Wiedziałeś ile mam lat. Idź sobie do Justyny jak Ci tak źle ona Ci da dziecko.
- Żebyś wiedziała.
-To proszę bardzo. Droga wolna.
- A ty sobie idź do tego Rafałka.
- Wiedziałam, że do tego wrócisz.
Nie chciałam już tego słuchać ani na niego patrzeć. Gdy Radek poszedł wziąć kąpiel, spakowałam trochę swoich rzeczy i pojechałam do Marleny. Postanowiłam trochę u niej pomieszkać:
- Co Ty tutaj robisz? Z walizką? Ty płaczesz?! Co się stało
- Mogę trochę u Ciebie pomieszkać?
- Pewnie, wchodź i mów co się stało.
- Szkoda gadać...
Radek dzwonił i pisał do mnie, więc wyłączyłam telefon, żebym mogła sobie spokojnie przemyśleć wszystko. Musiałam głęboko się zastanowić czy nasz związek ma sens. Skoro on nie rozumiał i nie potrafił zaakceptować mojej decyzji w tak ważniej sprawie jak dziecko to co będzie z innymi? W ogóle się nie liczył z moim zdaniem, a tak być dalej nie mogło...

środa, 28 maja 2014

Nieoczekiwany list...

Czekałam tyle czasu na to by budzić się rano przy osobie, którą kocha i co najważniejsze, która kocha mnie i w końcu się doczekałam. Gdy leżałam i patrzyłam na Radka jak słodko śpi to zaczął dzwonić mój telefon więc po cichu wstałam i poszłam odebrać do drugiego pokoju:
- Słucham?
- Dzień dobry ja w sprawie ogłoszenia, chciałby wynająć mieszkanie Pani
- Aha dobrze, to kiedy możemy się spotkać, żebym mogła Panu pokazać mieszkanie i uzgodnić dokładnie warunki?
- Może dzisiaj?
- Dobrze, a o której godzinie Pani pasuje?
- Może 16?
- Dobrze niech będzie. Adres mam z ogłoszenia. To do zobaczenia.
- Do widzenia.
Cieszyłam się, że ktoś się odezwał w sprawie ogłoszenia bo być może zdecyduje się je wynajmować i będę miała przypływ gotówki miesięcznie. Jak już wstałam to poszłam wziąć prysznic oraz zrobić jakieś śniadanie Radkowi, bo on dalej spał i nie chciałam go budzić, a ja miałam kilka spraw do załatwienia na uczelni. Zostawiłam mu kartkę na stole przy kanapkach: " Poszłam na uczelnie bo muszę kilka spraw załatwić, a później idę do Marleny się uczyć na egzamin. Jak wstaniesz to napisz sms. Kocham się". Na uczelni spotkałam się z Marleną i poszłyśmy wydrukować sobie notatki do nauki na egzamin. Gdy już byłyśmy zaopatrzone w notatki pojechałyśmy do niej do domu się uczyć na egzamin z Wprowadzenia do psychologii. Radek napisał do mnie sms-a o 10: "Bardzo dziękuję za śniadanie i było pyszne. Zrobisz jakiś obiadek? O której w ogóle wrócisz do domu? Już tęsknie... Kocham Cię". Marlena zobaczyła, że cieszę się do ekranu jak głupi do sera:
- I co tak się szczerzysz do tego ekranu co?
- No bo Radek napisał
- Aha to wszystko tłumaczy
- Hehe, dobra odpisze i uczymy się dalej chociaż tak mi się nie chce...
- Mi też, a mało tego nie jest...
- Niestety...
Odpisałam Radkowi:" Ty kończysz o 17 więc tak zrobię kolację ciepłą i zjemy razem. Na co masz ochotę? Wrócę gdzieś o 17 bo mam dzisiaj spotkanie w sprawie mieszkania bo rano odezwała się jedna chętna osoba. Ja Ciebie też". Tak nie powiedziałam Radkowi, że jest to mężczyzna bo wiedziałam, że się wkurzy bo jest cholernie zazdrosny, ale z drugiej strony nie powinnam go oszukiwać. Postanowiłam,że wieczorem przy kolacji mu powiem, że okazało się, że to mężczyzna. Radek napisał, że" wszystko co zrobię mu smakuje i jest pyszne. Miłej nauki". Do 15 się uczyłam z Marleną, a potem musiałam pędzić do swojego starego mieszkania na to spotkanie z klientem. Gdy zobaczyłam tego faceta, który do mnie rano dzwonił to troszkę się zdziwiłam bo był z niego niezły przystojniak:
- Dzień dobry. Mam na imię Julia
- Dzień dobry. Rafał, miło mi poznać
- Mi również, to zapraszam do środka
- Dziękuję
Oprowadziłam go po mieszkaniu, pokazałam gdzie jest sypialnia, kuchnia, łazienka itp. Z rozmowy dowiedziałam się, że jest lekarzem, a dokładnie okulistą. Wydawało mi się, że nie był dużo starszy ode mnie. Bardzo spodobało mu się moje mieszkanie i wziął je od ręki. Ustaliliśmy koszt kaucji i miesięczne opłaty. Jutro mieliśmy pójść do notariusza i sporządzić umowę. Na pierwszy rzut oka wydał się sympatyczny, miły i inteligentny, ale i tajemniczy. Ja jestem z ciekawości bardzo ciekawska choć wiem, że to nie wróży nic dobrego w większości przypadkach. Rafał był tak miły i zaproponował, że mnie odwiezie bo strasznie lało i skorzystałam z tej oferty. Wychodząc z klatki, zajrzałam jeszcze do skrzynki i zobaczyłam w niej list do mnie, schowałam go do torebki, żeby odczytać go w domu. Po powrocie do domu zabrałam się od razu do robienia kolacji. Między czasie otworzyłam list i to co w nim zobaczyłam mnie zamurowało... Nie podejrzewałam, że Justyna posunie się do takich rzeczy...

niedziela, 25 maja 2014

Przeprowadzka...

Następnego dnia rano zaczęłam się pakować. Najpierw ubrania, później kosmetyki i inne środki chemiczne, które były mi potrzebne, następnie inne swoje rzeczy osobiste oraz moje storczyki, których miałam 6. Każdy z nich miał swoją nazwę, a mianowicie: Stasiek, Marian, Ziutek, Waldek, Wiesiu i Bodziu. Może wydać się to dziwne, ale ja rozmawiałam od czasu do czasu ze swoimi storczykami. Babcia mi mówił, żeby z nimi rozmawiać, że one tego potrzebują i dzięki temu lepiej i mogę powiedzieć, że to się sprawdzało. Po czym rozpoznawałam, że ten jest np. Ziutek, a nie Waldek? Po tym, że każdy był innego koloru. O 11 przyjechał Radek z kartonami, które się bardzo przydały i zaczął nosić moje torby na dół. Była jeszcze jedna rzecz, o którą zapomniałam się go zapytać:
- Radek lubisz psy? Bo ja Jage muszę zabrać ze sobą do Ciebie, bo ja jej nie oddam nigdzie
- Hehe, głuptasie, pewnie, że lubie i nie przeszkadza mi ona w niczym i pewnie, że ją zabieramy do siebie
Jak usłyszałam "zabieramy do siebie" ucieszyłam się, że tak mówi. Poczułam, że naprawdę mu zależy na mnie i chcę tworzyć ze mną i moim psem małą rodzinkę. Gdy Radek już zaniósł wszystkie kartony do auta, wzięłam przypiełam Jagę na smycz i zeszłyśmy na dół do auta. Po przyjeździe do domu Radka, wzięłam od niego kluczę i poszłam na górę, spuściłam Jagę ze smyczy i wąchała całe mieszkanie bo nie znała go dotąd. Radek przynosił kartony a ja zaczynałam się pomału urządzać u niego. Miałam miejsce bo były puste szuflady więc wychodzi na to, że wcześniej zrobił porządek i zrobił miejsce dla mnie. Było to bardzo miłe z jego strony. Gdy wypakowałam swoje ubrania to usiadłam na łóżku i czekałam na Radka, ponieważ chciałam zrobić w sypialni małą rewolucję. Gdy wszedł do mieszkania zapytałam czy możemy zrobić małe przemeblowanie w sypialni, zgodził się i oczywiście pomógł. Kolory i inne dodatki podobały mi się, ale ułożenie mebli w sypialni i salonie nie bardzo więc chciałam je zmienić. Gdy sypialnia była już przemeblowana, zapytałam go gdzie w kuchni mogą stać miski Jagi, powiedział, że gdzie tylko chcę, więc ustawiłam je tak jak mi było wygodnie. Radek chciał mi pomóc więc poprosiłam go, żeby wypakował moje kosmetyki i środki chemiczne w łazience, w której też zrobił porządek i zostawił mi 3 półki na kosmetyki oraz całą szafkę na środki chemiczne. A ja w tym czasie układałam swoje drobne osobiste rzeczy w salonie, gdzie również czekały na mnie wolne szafki. Radek poszedł schować jedzenie do lodówki i wynieść karmę dla psa na taras. Gdy oboje skończyliśmy to po raz kolejny zrobiliśmy przemeblowanie tylko tym razem w salonie. Na koniec ustawiłam swoje storczyki: dwa stały w sypialni, dwa w kuchni i 2 w salonie. Radek nie miał dużo ozdób w domu, ponieważ to facet i nie przywiązuje wagi do takich szczegółów, ale ja postanowiłam się tym zająć i jechać razem z nim na zakupy jeszcze dziś. Kupiłam 3 obrazy, aby ściany nie były takie puste, jakieś wazony jak by się kiedyś kupiło świeże kwiaty, świeczki, ramki na zdjęcia bo być może na szafka będą stały zdjęcia naszej rodziny, ale na dzień dzisiejszy tylko nasze i wiele innych drobiazgów, które nadadzą charakteru i damskiej ręki temu mieszkaniu. Po powrocie do domu wzięłąm laptopa i wystawiłam swoje mieszkanie do wynajęcia na portalu tablica.pl. Teraz zostało tylko czekać na chętnego. Wieczorem gdy siedzieliśmy obydwoje zmęczeni po całym dniu pracy, pijąc winko Radek wręczył mi klucze do swojego mieszkania i powiedział: " Wręczam Ci kluczę do mojego mieszkania i serca..."

sobota, 24 maja 2014

Zaskakująca propozycja....

Następnego dnia w pracy, gdy weszłam do szatni słyszałam jakieś krzyki z biura Radka, więc postanowiłam pójść i zobaczyć co tam się dzieję. Gdy zbliżyłam się do drzwi doskonale słyszałam czyje to są głosy, oczywiście był to głos Radka i Justyny. Mówił wczoraj, że już wie co zrobi, ale nie wiedziałam co:
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale moglibyście troszkę ciszej rozmawiać bo słychać Was na całe kino i klientów odsraszacie...
- Tak dobrze, zresztą już skończyliśmy rozmowę
Justyna się na mnie rzuciła z pretensjami:
- To twoja wina ty suko...
- Zostaw mnie, trzeba było nie kłamać, myślałaś, że nigdy to nie wyjdzie na jaw...
- Gdyby nie Ty to by się wszystko udało, zobaczysz zniszczę Cię, pożałujesz jeszcze tego...
- Wyjdź stąd i zabierz swoje rzeczy i już nigdy nie wracaj! Nie chcę Cię znać!
Domyśliłam się w tym momencie, że Radek wyrzucił Justynę z pracy no i dobrze, będzie spokój teraz i w pracy. Ucieszyłam się bardzo, że zniknęła z naszego życia już na zawsze. Przynajmniej wtedy tak myślałam... Los lubi platać figle niestety...:
- Radek trochę przestraszyłam się jej słow bo ona jest nie obliczalna
- Przestań nic Ci nie zrobi, nie dopuszcze do tego, jestem przy Tobie
- To dobrze, jestem taka szczęśliwa, że teraz wszystko zaczyna się układać i, że nie będę musiała jej oglądać w pracy
- Ja też i mam dla Ciebie pewną propozycję
- Jaką?
- Wprowadź się do mnie
- Naprawdę?!
- Tak, chcę mieć Cię przy sobie cały czas, zasypiać i budzić się przy Tobie, czuć Twoją obecność
- Dobra nie ma sprawy, powiedz tylko kiedy?
- Hmm, a kiedy masz wolne? Bo ta przeprowadzka zajmię nam z cały dzień
- Jutro mam wolne akurat
- To niech będzie jutro, ja też wezmę wolne i pomogę Ci wszystkie rzeczy spakować i przywieźć do mnie
- No dobra to teraz będzie można moje mieszkanie wynająć komuś i będziemy mieli miesięczny dochód no i w razie czego jak byś mnie wyrzucił będę miała gdzie wrócić, hehe
- Nigdy Cię nie wyrzucę, głuptasie
- Ale zgadzasz się na to, żeby moje kochane storczyki stały u Ciebie w domu na parapetach bo mam ich aż 6
- Hehe, oczywiście nie przeszkadzają mi w niczym, zresztą możesz zmieniać, dodawać co chcesz, teraz mój dom jest również twoim domem
- Dobrze
- Po pracy pojadę, dorobić Ci kluczę, żebyś już miała swoje
- Ok fajnie, nawet nie wiesz jak się cieszę
- Ja też, bo może zaczniemy starać się o dzidziusia
- Yyy... Ty mówisz poważnie?!
- Tak, a dlaczego nie?
- Radek znamy się krótko, dopiero do Ciebie się wprowadzę, mam dopiero 20 lat, które skończę za 4 miesiące, studiuje jeszcze i nie chcę się pakować jeszcze w pieluchy, myślałam o dziecku dopiero po studiach
- Ale dziecko w niczym Ci nie przeszkadza
- Jak to nie, ja jestem jeszcze młoda i chcę być wolna, nie chcę wstawać w nocy, chodzić nie wyspana itp.
- A może nie chcesz mieć dziecka ze mną?
- Co ty znowu za głupoty opowiadasz.... Mówię Ci jak jest, poczekajmy jeszcze proszę
- Dobra wrócimy do tej rozmowy
- Dobrze, miłego dnia, paa
- Paa
Widziałam, że był zawiedziony, ale ja jeszcze mam czas na dziecko, a on wcale nie był jeszcze taki stary, żeby nie mógł poczekać. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Zastanawiam się teraz czy ta przeprowadzka to dobry pomysł bo przez to rzeczywiście mogę zajść w ciąże, ale z drugiej strony lepiej się poznamy i zobaczymy jak to się razem mieszka więc postanawiam zaryzykować i wprowadzę się jutro do Radka. Przykro mi, że nie rozumie mnie jeżeli chodzi o kwestię ciąży, ale mam nadzieję, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia...

czwartek, 22 maja 2014

Kłamstwo Justyny...

Strasznie długo myślałam co zrobić z tym faktem, że widziałam jak Justyna daje jakąś kopertę lekarzowi. Postanowiłam narazie nie mówić nic Radkowi bo podejrzewam, że by powiedział, że przesadzam itp. i postanowiłam, że wezmę sprawę w swoje ręcę i przeprowadzę własnę małe śledztwo i dowiem się co ona knuje. Wzięłam wolne bo byłam chora, ale pomimo tego chciałam śledzić Justynę. Wiem, że była w pracy bo mam grafik na lodówce więc sprawdziłam sobie. Kończyła pracę o 18 więc przed 18 byłam pod kinem, żeby jej nie zgubić. Pojechałam za nią i nie robiła nic nad zwyczejnego, zakupy, kosmetyczka i pojechała do domu nie ruszała się nigdzie do 22. Czy coś później robiła nie wiem bo ja ją pilnowałam tylko do 22 bo byłam już zmęczona i nie dałam rady dłużej.

Drugiego dnia śledztwa pojechałam rano pod jej dom i czekałam na nią, aż gdzieś wyjdzie. Wiedziałam, że ma dziś wolne. Pojechała tylko do sklepu na zakupy i wróciła do domu. Nie wychodziła do 16. Po 16 wybrała się do fryzjera, do Moniki i tutaj duże zaskoczenie do solarium, a to jest bardzo szkodliwe dla dziecka... Nie mogłam nic zrobić bo wydało by się, że ją śledzę, ale powiem o tym Radkowi to może jej jakoś przemówi do rozsądku... Ale jak później się okaże wcale nie będzie takiej potrzeby... Po zabiegach różnych znowu wróciła do domu i nigdzie się nie ruszała do 22. Pojechałam do domu i postanowiłam, że jutro będzie ostatni dzień śledztwa bo nic na nią nie miałam i dalsze jej śledzenie nie miało sensu...

Trzeciego dnia śledztwa pojechałam jak co rano pod jej dom i czekałam co wydarzy się dziś i o dziwo dziś o 10 pojechała do tej samej przychodni co wtedy ją spotkałam. Weszłam za nią do niej bo inaczej bym się nie dowiedziała co ona tam robi. I opłacało się bo w końcu cała prawda wyszła na jaw. Widziałam jak Justyna znowu wręcza lekarzowi kopertę i to dało mi dużo do myślenia, pomyślałam, że to łapówka, no bo co innego? Gdy wyszła z przychodni postanowiłam porozmawiać z tym lekarzem i zapytać go w prost:
- Dzień dobry, co jest w tej kopercie?
- Jakiej kopercie?
- W tej, którą Pan dostał od pacjentki przed chwilą, czy to łapówka?
- Jak Pani śmie, proszę stąd wyjść natychmiast
- Nie wyjdę dopóki Pan mi nie powie prawdy, albo zadzwonie zaraz na policję i powiem, że bierze Pan łapówkę
- Dobrze, co Pani chce wiedzieć?
- Czy ta dziewczyna co wyszła przed chwilą z Pana gabinetu jest w ciąży?
- Nie nie jest
- Jak to?! A wydruki USG skąd miała?
- Ode mnie, ale to nie jej wydruki. Jestem Justyny dobrym znajomym z liceum i poprosiła mnie, żebym jej dawał wydruki z USG, że jest w ciąży, zgrywał USG na płycie itp. a ona mi płaciła za to
- Aha i Pan się zgodził?
- Tak bo mówiła, że chce załatwić takiego dupka co ją bardzo skrzywdził i potrzebuje tego, żeby się na nim odegrać
- A wie Pan, że to nie jest tak. Ona się już dawno rozstała z moim chłopakiem, nie są ze sobą od roku i ona nie może się z tym pogodzić i teraz wrobiła go w rzekomą ciąże,żeby tylko do niej wrócił, niszcząc przy tym nasz związek.
- A to nie wiedziałem, ona przedstawiła mi zupełnie inną wersję i to dość wiarygodną więc jej uwierzyłem i postanowiłem pomóc, ale nie zgłosi Pani tego policji?
- Tak nie zgłoszę tylko dlatego, że bardzo mi Pan pomół, ale mam do Pana jeszcze jedną prośbę, czy mógł by Pan to wszystko powtórzyć mojemu chłopakowi?
- Tak nie ma problemu
- To zapraszam do mnie na ul. Kwiatową 5/ 7 o godzinie 18
- Dobrze będę
- Dziękuję bardzo
Po chwili wracam bo przypomniałam sobie, że mam jeszcze jedno pytanie do niego:
- Przepraszam mam jeszcze jedno pytanie
- Tak słucham?
- Justyna chciała zabrać mojego chłopaka na USG do Pana i jak nie jest w ciąży to jak by to dało się zrobić?
- Zapisałem ostatnie USG kobiety, która jest w takim samym miesiącu co Justyna rzekomo i to bym mu pokazał
- Aha, a bicie serduszka
- Też jest nagrane i bym tylko odtworzył
- Rozumiem, do widzenia
- Do widzenia
O 18 przyjechał Radek do mnie, którego ściągnęłam do siebie pod pretekstem, że źle się czuję, że lekki by mi kupił itp. i przyjechał również Pan doktor. Radek się wkurzył jak zobaczył faceta pod moimi drzwiami, ale wyjaśniłam mu kim jest i po co tu przyjechał. Gdy usłyszał to wszystko co ja widziałam po jego minie, że go zamurowało. Nie mógł uwierzyć w to, że Justyna kłamie, a ja mu cały czas to mówiłam, że podejrzana sprawa z tą jej ciążą. Podziękowaliśmy Panu doktorowi i gdy wyszedł Radek przeprosił mnie i obiecał, że zajmię się tą sprawą, że tak tego nie zostawi, że jest ona nie normalna, że nie popuści jej tego, że tak go oszukała. Nie wiem co chciał zrobić bo nie chciał powiedzieć, kazał mi się cieszyć teraz bo sprawa się wyjaśniła i nie musiałam się już bać o naszą przyszłość. Jak okaże się później nie miał wcale racji, że nie muszę się bać o przyszłość... Nawet zaczęłam się bać o siebie....

środa, 21 maja 2014

Dzieciństwo...

Zaczęłam opowiadać Radkowi swoje dzieciństwo, które nie było fajne i przyjemne do końca, jak można się domyślać nie było takie dzięki mojemu ojcu. Mój ojciec nie był, nie jest i pewnie nie będzie łatwy człowiekiem, ma strasznie trudny charakter. Ciężko z nim się dogadać, zawsze musi mieć rację, nie możesz mu się przeciwstawić bo wtedy jest agresywny. Jak chcę coś dostać na czym mu bardzo zależy to wtedy jest kochany, miły i wogóle, ale gdy tylko już osiągnie swój cel to nie ma potrzeby by być miłym i wraca jego poprzednie ja. Czasami miałam wrażenie, że ma on dwie osobowości: jedna dobra, a druga zła. Jak już wspominałam potrafił być agresywny i był. Mama, wydaje mi się, żeby go bronić to tłumaczyła jego zachowanie tym, że wojsko go zmieniło, ale moim zdaniem to nie to było powodem jego zachowania. On po prostu ma problemy, zaburzenia psychiczne, które trzeba leczyć u psychologa. Oczywiście on twierdzi, że on jest zdrowy, że jemu nic nie dolega, że to my jesteśmy chorzy, a nie on. Mój ojciec będąc taki agresywny potrafił podnieść rękę na moją mamę i na mnie. Zdarzało się to nawet dość często, strasznie wtedy płakałam, choć do końca nie wiedziałam czy robi on coś złego, ale tak przeczuwałam. Gdy byłam coraz starsza to potrafiłam mu się postawić, odpyskować, ale to nic nie dawało bo miał nade mną przewagę bo był silniejszy ode mnie i wtedy kończyło się niezłym laniem. Z latami będąc coraz starszą i silniejszą mogłam obronić mamę choć to też nie było prostę bo to jednak facet. Moja siła, a jego to jak dwa światy. Nikomu nie powiedziałam co się dzieje u mnie w domu bo mama mi nie pozwoliła i cały czas, w sumie przez 19 lat trzymam to w sobie, aż do teraz bo jesteś pierwszą osobą, której o tym powiedziałam. Mama go kocha i jest zaślepiona i dalej wierzy w to, że on się zmieni, ale to jest niemożliwe. Tacy ludzie się już nie zmieniają, on nadal taki będzie. Nie mogę mamie tego wytłumaczyć, nie da sobie tego wbić do głowy. Więc dalej z nim jest i się męczy, tak mi się wydaje choć jest twarda i nie narzeka, ale ja wiem jak jej ciężko. Prosiłam, tłumaczyłam nie raz, ale to nic nie daje. Postanowiłam więc zrezygnować bo i tak moje gadanie nic nie daje, to po co mam się produkować? Jest mi tylko bardzo przykro, że poznałeś mojego ojca od takiej strony i, że Cię tak obraził. Myślałam, że choć trochę się zmienił i, że może teraz się zachowa jak trzeba, jak pozna Cię, ale się myliłam. Teraz jak go prawie wyrzuciłam i powiedziałam, że to mój dom to się obrazi i nie będzie do mnie odzywał chyba, aż do śmierci, choć nie wiem do końca.
- Jest mi bardzo przykro, że przez coś takiego przeszłaś, nic nie wiedziałam o tym, ale cieszę się, że mi powiedziałaś przynajmniej wiem o Tobie coś więcej i wiem, że mi ufasz
- Tak ufam i chciałam, żebyś to wiedział
- To dobrze, a ja Tobie. Nie przejmuj się ojcem, ja się tym nie przejąłem co mówił i mam to gdzieś, kocham Cię i tylko to się liczy
- To dobrze, cieszę się, że mam Cię i też bardzo Cię kocham
Po 3 dniach złapało mnie jakieś przeziębienie i miałam gorączkę więc udałam się do lekarza. Siedząc w przychodni i czekając na swoją kolej zauważyłam Justynę, która wręcza lekarzowi kopertę. Strasznie mnie to zdziwiło, że ona tutaj była, ale później przypomniałam sobie, że jest tu ginekolog i to pewnie z nim rozmawiała, ale strasznie byłam ciekawa co było w tej kopercie... Później się dowiedziałam co w niej było i to co odkryłam w związku z jej ciążą wprawiło mnie w oszołomienie i osłupienie....