środa, 13 sierpnia 2014

Wizyta u lekarza... Badania....

Kochani bardzo Was przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale miałam w ostatnim czasie wiele spraw na głowie, ale już od dzisiaj wracam do Was :) obiecuje :)

Gdy następnego dnia obudziłam się przy boku Radka byłam bardzo szczęśliwa. Radek jeszcze spał, a ja leżałam i patrzałam jak oddycha i jak słodko śpi. Uwielbiam na niego patrzeć gdy śpi, jego twarz przybiera wygląd takiego bezbronnego dziecka. Nie mogłam spać, więc postanowiłam się ubrać i wyjść z Jagą na spacer. Idąc tak ulicami patrzyłam na szare niebo, które nie zachęcało do spacerowania i myślałam jak to będzie. I nagle złapał mnie ogromny ból w okolicach podbrzusza. Od kilku dni już mnie męczy ten ból, lecz pojawia się nagle i nagle również znika. Zazwyczaj nie chodzę z takimi błahostkami do lekarza, lecz tym razem postanowiłam to sprawdzić bo ból naprawdę był ogromny. Zaczęło padać, więc wróciłam szybko do domu. Radek już wstał i robił kawę:
- Cześć Kochanie, chyba nie zbyt dobra pogoda na spacerowanie?
- Cześć, no teraz już na pewno nie. Idę się wysuszyć.
- Dobrze. Zrobiłem kawę.
- Dziękuję.
Weszłam do łazienki i zastanawiałam się jak załagodzić powstający między nami mur. Czuję tą lekką odległość od siebie. Każdy jest dla siebie uprzejmy, ale oprócz podstawowych pytań i odpowiedzi nic więcej się nie pojawia w naszym dialogu. Chciała bym tak po prostu podejść i przytulić się do niego, jak kiedyś, lecz to mnie przerasta. Nie wiem dlaczego, sama nie umiem wyjaśnić tego zjawiska, ale miałam w sobie taki niepokój, taki hamulec. Gdy już byłam gotowa wyszłam z łazienki i poszłam przygotować jakieś śniadanie:
- Co chcesz na śniadanie?
- Ciebie.
- Pytam poważnie. Na co masz ochotę? Może jajecznice?
- Tak, bardzo chętnie.
- Zrobić Ci kanapki do pracy?
- Jeżeli możesz to bardzo proszę.
- Pewnie, że mogę.
I zapadła niezręczna cisza, która trwała zaledwie 5 minut, bo przerosła Radka:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Jakie masz plany na dziś?
- Pójdę do lekarza.
- A co się dzieje?
- Nic poważnego, ale chyba bierze mnie jakieś przeziębienie.
- No to nie ma co czekać. Może pojadę z Tobą?
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie.
- No dobrze.
Oczywiście okłamałam Radka bo nie chciałam, żeby się martwił o mnie na zapas i nie miałam w planach pójść do rodzinnego lekarza, lecz do ginekologa. Dawno u niego nie byłam, więc postanowiłam się wybrać do niego, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Gdy zjedliśmy śniadanie, Radek pojechał do pracy, a ja do lekarza. Opowiedziałam mu swoje dolegliwości i zdecydował, że po tak długim czasie nieobecności warto zrobić kilka badań. Nie protestowałam i je zrobiłam. Po wyniki miałam przyjść w przyszłym tygodniu w środę. Do tego czasu żyłam w lekkiej niepewności bo nie wiedziałam skąd ten ból i czy wszystko w porządku. Radkowi powiedziałam, że byłam u lekarza i przepisał mi jakieś leki. Uspokoił się trochę, lecz to była fałszywa diagnoza... Jak okaże się później prawdziwa diagnoza jest o wiele gorsza niż mogłam się domyślać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz